Do Bangkoku, czyli stolicy Tajlandii dotarliśmy o czasie. Nazwa Bangkok w tłumaczeniu tajskiej pryginalnej nazwy oznacza: Miasto aniołów, wielkie miasto i rezydencja świętego klejnotu Indry Szmaragdowego Buddy, niezdobyte miasto Boga, wielka stolica świata, ozdobiona dziewięcioma bezcennymi kamieniami szlachetnymi, pełne ogromnych pałaców królewskich, równającym niebiańskiemu domowi odrodzonego Boga; miasto, podarowane przez Indrę i zbudowane przez Wiszwakarmana. Najpierw uderzył nas ogrom tego miasta i komunikacyjn chaos. Jeśli w przewodnikach piszą, że cieżko jest sie poruszac po Bangkoku – a piszą – tak, jest to absolutna prawda. Jeśli też piszą, że Tajowie to niezwykle mili ludzie, którzy za wszelką cene próbują pomóc turystom, nawet jeśli nie mają pojecia, gdzie rzecz, o którą sie pytają sie znajduje – tak, to też jest prawda 🙂 Dlatego też spedziliśmy jakieś 40 min na poszukiwaniu przystnaku, z którego odjeżdża nasz autobus, gdyż każdy lokals mówił zupełnie co innego. Ostatecznie złapaliśmy taksówke – 5 osob, kazda z plecakiem, to nie jest żaden problem. Cena to kwestia indywidualnego ustalenia z kierowcą, gdyż instytucja taksometru nie jest poważana 🙂
W hostelu czekał już na nas Kamil – szybki prysznic, check in i polecieliśmy zwiedzac Grand Palace, który jeszcze do połowy XX wieku pełnił funkcje siedziby monarchy. Dziś siedziba jest już w innym miejscu, dzieki czemu Grand Palace jest udostepniony zwiedzajacym. Należy jednak pamietac, ze monarsze należy si szacunek w związku z czym absolutnie nie wpuszczają osób ubranych w krótkie spodnie/spódnice, bluzki z odkrytymi dekoltami i ramionami. W wejściu stoi specjalna straż czuwająca nad odpowiednim strojem turystów. Przy okazji należy wspomniec o osobie samego króla Tajlandii – osoby niezwykle wielbionej i kochanej przez Tajów. Jego wizerunki widac wszedzie- na kazdej ulicy, w kazdym miejscu, restauracji itd. Pamietac tez nalezy, że król Rama IX jest najdłużej na świecie panującym monarchą – nawet nasza europejska Elżbieta nie rządzi tak długo. Król ma obecnie 88 lat, rządzi już, o ile dobrze pamietam – 69 lat.
Tu kilka zdjec z Grand Palace, gdzier znajduje sie także świątynia Szmaragdowego Buddy.
A tutaj Wat Pho, czyli świątynia z olbrzymim posągiem Buddy – słynnym Leżącym Buddą. Jest to jeden z najwiekszych posagów Buddy w Tajlandii.
A także świątynia Wat Arun i Wat Traimit- ta druga jest po drugiej stronie rzeki, dostac można sie taksówka/prom rzeczny.
Nie można też ominąc przejazdu Tuk Tukiem- czyli de facto motorka z przyczepką, Tajowie naprawde nie zwracaja zbyt wiele uwagi na bezpieczenstwo na drogach, przygoda nie byle jaka 🙂
Wieczór zakończyliśmy spacerem po naszej ulicy, gdzie Piotrek i Kamil bardzo chcieli skosztowac słynnego skorpiona. W wiekszosci nikt tego nie je, stragany z karaluchami, tarantulami, gąsienicami czy skorpionami zarabiaja na turystach robiących zdjecia przysmakom, jednak tutaj sprawa wyglądała inaczej. Chłopakom skorpiony niestety nie przypadły do gustu, ale jak sie ppowiedzialo A, to trzeba powiedziec B 🙂 Obyło sie bez sensacji żołądkowych 🙂
A na zakończenie dnia konieczne “must have” to masaż stóp albo masaż tajski. Za pół godziny zapłaciliśmy 14zł od osoby, cały salon zajmował sie tylko nasza grupa 🙂 Aleeee…dlaczego te 30minut musiało zleciec tak szybko?? 🙁
Jak już pisaliśmy – mamy problemy z dostepem do internetu, stad nasze wpisy publikujemy z lekkim opóźnieniem. Ale w każdej wolnej chwili dostpu do internetu- publikujemy i publikowac bedziemy 🙂