!-- Link with Google Tag Manager 08/12/2024 by PA -->

Dzień drugi i trzeci – Ayutthaya i Bangkok

przez Rudeiczarne Travel Blog

Na drugi dzień w Tajlandii zaplanowaliśmy pobudke o 4:30 rano, by o 5:30 wsiąśc w busa do miejscowości Ayutthaya, oddalonej o 1,5h drogi od Bangkoku. Znajdują sie tam liczne świątynie i pałace, niektóre z nich siegają XIV wieku, zniszczone jednak w czasach najazdów Birmańczyków. Rozmieszczone są w całym mieście i dookoła niego tworząc ogromny kompleks. Otwarte są od 7:30, wiec chcielismy byc na miejscu jeszcze przed otwarciem, zanim trzeba bedzie przeciskac sie przez tony turystów. Przy okazji – koszt busa z Bagkoku do Ayutthayi to 60 bahtów czyli 6 zł.

Na miejsce dojechalisśmy w niewiele ponad godzine. Od razu ruszyliśmy w poszukiwaniu wypożyczalni rowerów, gdyż patrząc na to, jak wszystkie świątynie są porozrzucane i jakie dzielą je odległości, rzeczą niemożliwą byłoby zobaczenie nawet połowy z nich bez jakiegokolwiek transportu. Uznaliśmy, że rowery zapewnią nam niezależnośc i mobilnosc, toteż wybór padł własnie na nie. Za wypożyczenie roweru na cały dzień zapłaciliśmy 35 bahtów czyli 3,5 zł. Ceny w Tajlandii bardzo nam sie podobają, byłoby super, gdyby tak kształtowały sie wszedzie 🙂

Tutaj kilka fotek z samego miasta
IMG_6546IMG_6565IMG_6630
Do pierwszej ze świątyń dojechaliśmy jeszcze przed otwarciem. Oczywiście wszedzie zakaz wstepu bez biletu i brama wejściowa zamknieta, szkoda jednak, że obsługa zapomniała o ogrodzeniu, którego nie ma. Dzieki temu weszlismy do świątyni za free, ale, co najważniejsze, byliśmy tam całkiem sami. Wschodzący dzień, niesamowite ruiny świątyń buddyjskich sprzed setek lat, cisza, zero turystów i tylko my – genialne!

IMG_6588IMG_6612IMG_6618
Jadąc na rowerze co kawałek mija sie kolejne świątynie i posągi Buddy. Tutaj np. jeden z nich – znowu w pozycji leżącej i dosyc sporych rozmiarów.

IMG_6631
Turystów pojawiało sie coraz wiecej, najgorsze jednak były szkolne armie skośnych, atakujących z każdej strony każde miejsce. Oczywiście my jako białasy z Europy byliśmy dla nich niebywałą atrakcją, wiec żaden nasz ruch nie umykał ich uwadze. Cóż, cieżko byc gwiazdą 🙂
Wracając jednak do świątyń…

IMG_6656IMG_6662
Gdyby ktoś miał ochote, mozna tez przejechac sie na grzbiecie slonia. Stworzone są w tym celu nawet specjalne ścieżki dla słoni. Trzeba jednak przyznac, że słonie te nie należą do tych z podniesioną trąbą, szczesliwych ze swojego losu. Okropnym widokiem jest oglądac jak ciągną nieszczesliwe swoją trąbą po asfalcie niosąc na grzbiecie podnieconych Amerykańców. Przykry widok.

IMG_6685
Tutaj jeszcze zdjecie posągu głowy Buddy, który obrosły korzenie drzew. Ważne, by robiąc zdjecia i modląc sie do Buddy, głowe trzymac ponizej głowy samego Buddy, gdyż to on musi nad nami górowac, należy mu sie szacunek.

IMG_6695IMG_6704
Zaplanowaliśmy sobie na zwiedzanie Ayutthayi od 5-7 godzin, trzeba jednak szczerze przyznac, że po 4 godzinach mieliśmy szczerze dośc kolejnych posągów Buddy i świątyń. Żeby bylo jasne – są piekne i nie ma wątpliwości co do tego, że robią niesamowite wrażenie, zapierają dech w piersiach i absolutnie warto je zobaczyc. Jednak im wiecej sie ich oglada, szczegolnie kolejnych posągów Buddy, które przewyższają swoich poprzedników ogromem i ilością zdobień, złota itd, tym bardziej przykro jest patrzec na tych biednych ludzi chodzących po ulicach, a którzy są świecie przekonani, że Buddzie sie wszystko należy. Nie zamierzamy dyskutowac tutaj o wierze i przekonaniach, bo nie mamy do tego prawa, a i nie powinno sie tutaj o tym dyskutowac, jednak sama dysproporcja miedzy zwykłymi szarymi ludźmi a świątyniami i przepychem w nich panującym bije w oczy na wstepie.

A tu pies dorwany przez Karoline, dziewczynka obrazila sie na nia za głaskanie psa, a Karoliny nie mozna bylo od niego oderwac 🙂

IMG_6715
Po 5h zwiedzania świątyń i zrobieniu dobrych ok. 24 km postanowiliśmy wracac do Bangkoku, tym razem w ramach zdobywania nowych doświadczeń, wybraliśmy pociąg. Przejazd 2h, koszt 15 bahtów, czyli 1,5 zł 🙂 Na wprost nas siedziała starsza Tajka w hełmie rodem chyba z wojny w Wietnamie, ot takie oryginalne nakrycie głowy 🙂

IMG_6727
Po powrocie do Bangkoku – szybki prysznic, basenik, gdyż jak sie okazało nasz hostel na dachu miał basen z widokiem na Bangkok – miłe zaskoczenie, a potem kolacyjna – obowiązkowo uliczne jedzonko. Już dzień wcześniej wyczailiśmy, że na naszej ulicy jest mnóstwo świetnego jedzenia. Np. noodle z warzywami, kurczakiem, jajkiem za 30 bahtów – 3 zł, spring rollsy (takie azjatyckie krokiety hah!) za 25 bahtów – 2,5 zł. Do tego można dołożyc sobie całą mase palących gardło przypraw i sosów, aczkolwiek tu wybór na własną odpowiedzialnośc, przed polaniem całego talerza lepiej spróbowac, bo potrafią wyciskac lzy 🙂

IMG_6735
Byc w Bangkoku i nie pójśc na słynną Si Lom, czyli azjatycką dzielnice czerwonych latarni to grzech, wiec zapakowaliśmy sie w 6 osób (mam wrażenie, że tu nawet 10 osób w aucie to nie jest dla nikogo problem) w taksówke i pojechalismy zobaczyc dzielnice rozpusty. Legendy głoszą, że jest dużo poteżniejsza i bardziej wyuzdana niż jej odpowiednik w Amsterdamie, jednak odwiedziliśmy i jedno i drugie miejsce i teraz możemy szczerze przyznac, że jednak Amsterdam wygrywa. Co prawda nie oferują takich atrakcji jak Ping Pong Night, czyli “widowisko” z kobietami wkładającymi sobie piłeczki do ping ponga nie powiemy gdzie i rzucającymi tymi piłeczkami nie powiemy czym. Mimo wielu ofert nie skorzystaliśmy z tej atrakcji. Zdjec za bardzo nie było jak pstrykac, cóż, każda dzielnica rozpusty ma swoje niepisane prawa- zdjec sie nie robi. Tutaj tylko jedno z oddali:

IMG_6742
Ostatecznie wylądowaliśmy znów na naszej ulicy spacerując z piwkiem, ale jako że wstaliśmy o 4:30 to padliśmy dosyc szybko.
Dzień trzeci w Bangkoku
Nastepny dzień powitał nas wielką ulewą, która zmusiła nas do lekkiej zmiany planów. Najpierw poszliśmy do Muzeum Narodowego, słynącego z jednego z najwiekszych zbiorów w tej czesci Azji. Rzeczywiście, zbiory robią duże wrażenie.

IMG_6758IMG_6763
Niestety jednak połowa z nich była nieudostpniona zwiedzajacym ze wzgledu na renowacje budynków muzeum, przez co udalo nam sie wszystko ogladnac duzo szybciej niz zalożyliśmy.
Na zakończenie zwiedzania ekspozycji – herbata po tajsku – parzona mocna herbata tajska z mlekiem i dużą ilością cukru – przepyszna, a na dodatek ma rudy kolor 🙂

IMG_6780

I jeszcze wozy królewskie, kipiące od ozdób, złoceń itd.

IMG_6783

Na szczescie w miedzy czasie deszcz ustał i mogliśmy podążac dalej. Naszym kolejnym celem był Park Dusit, w którym prócz piknych ogrodów znajduje sie pałac królewski udostepniony zwiedzającym. Tutaj mała uwaga, dla wszystkich, którzy beda sie tam wybierac – mezczyzni koniecznie w długim spodniach, kobiety w długich SPÓDNICACH. Ważne, bo Karolina ubrała sie w długie spodnie, wiedząc, że musi zakryc nogi, skończyło sie to kłótnią na bramce, bo skośna ochrona nie chciała jej wpuścic w spodniach. Argumenty pt. “skąd wiesz, że nie jestem mezczyzną” nie podziałały 🙂 Oczywiście wszystko to po prostu biznes, bo kasują dzieki temu na każdym turyście 50 bahtów, czyli 5 zł za sarong, co jednorazowo oczywiscie nie jest dużą kwotą, jednak przeliczając przez tłumy turystów odwiedzających każdego dnia to miejsce – biznes sie kreci. Niestety do środka nie można wnosic niczego, łącznie z aparatami, toteż zdjecia są tylko w zewnątrz.

IMG_6807
Ostatnim punktem była Golden Mountain, czyli wzgórze ze świątynią buddyjską na szczycie, a przy okazji panorama Bangkoku

IMG_6819

IMG_6839IMG_6855
Tak zakończyliśmy zwiedzanie Bangkoku. Pojechaliśmy do hostelu po nasze rzeczy, które zostawiliśmy w bagażowni i nadszedł czas, by zbierac sie na lotnisko, z którego mieliśmy samolot do Siem Reap, czyli do Kambodży i miejscowości, gdzie znajdują sie słynne świątynie Angkor Wat. Już wcześniej ugadaliśmy sie z taksówkarzem, który miał nieco wieksze auto z 2 dodatkowymi siedzeniami, gdyż tym razem mieliśmy także bagaże, wiec normalne auto nie wchodzilo w gre. OBiecywał, żenie pojedziemy dłużej niz 1 godz, ostatecznie prawie spóźniliśmy sie na samolot, ale troszke adrenaliny nie zaszkodzi 🙂 Korki nas dośc dobrze wstrzymaly.
Kolejny wpis już niebawem o Angkor Wat, a tymczasem pozdrawiamy z rajskiej wyspy Koh Rong z Kambodży! 🙂

Sprawdź także

3 komentarze

Irena-Hooltayewpodrozy 12 listopada, 2018 - 1:10 pm

Witajcie rude i czarne-)
Ja tak bez obowiązku wpadłam.
Powiem Wam,że kilka lat temu byłam na miesięcznej wyprawie po Tajlandii i wtedy odwiedziłam i BKK i Ayutthaya.
W tym roku też byłam miesiąc w Tajlandii,wypożyczyliśmy samochód i szerokim łukiem omijaliśmy turystyczne miejsca.Sto razy ładniejsze od Ayutthaya jest Sukhotai, ale sto razy od niego ładniejsze są parki historyczne w okolicach Sukhotay, gdzie nie ma żywej duszy.Przecudowne jest Phimai, takie mniejsze Angkor Wat.Jechaliśmy od Laosu na południe takimi drogami,których nawet na mapie nie było.To dopiero była przygoda.
Fajnie zobaczyc i poczytac relację ze znanych miejsc, którą piszą inni,czyli Wy!
Serdecznie pozdrawiam-)

Odpowiedz
rudeiczarne 12 listopada, 2018 - 4:35 pm

Witajcie Hooltaye! 🙂 Miło Was tu zobaczyć 🙂
Ten wpis jest z naszej pierwszej azjatyckiej wyprawy, minęło już kilka lat i kilka następnych azjatyckich wypraw, dziś już też szukamy miejsc nieodkrytych, mało popularnych, bo takie są najpiękniejsze i najprawdziwsze 🙂 Wtedy zaś dopiero uczyliśmy się, jak poruszać się dookoła Azji, jak odkrywać i docierać. Choć z Ayutthayą mieliśmy tyle szczęścia, że wyjechaliśmy o 5 rano, by zobaczyć ruiny zanim dotrą tłumy turystów i widoki były wspaniałe. Miejsca, o których mówisz, brzmią bardzo kusząco i zapisujemy, bo w przyszłym roku planujemy kilkumiesięczną wyprawę dookoła Azji i wolontariat, więc zupełnie nowe doświadczenie, już nie możemy się doczekać! I o Laosie marzymy! A że marzenia są po to, by je spełniać…:) Pozdrawiamy ciepło! 🙂

Odpowiedz
Damian 7 kwietnia, 2023 - 10:36 am

Super zdjęcia, zazdroszczę wycieczki do Ayutthayi!

Odpowiedz

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies (tzw. ciasteczka). Możesz zaakceptować pliki cookies albo wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Czy akceptujesz wykorzystywanie plików cookies? Akceptuj Dowiedz się więcej