!-- Link with Google Tag Manager 08/12/2024 by PA -->

Inle Lake!

przez Rudeiczarne Travel Blog

Jeszcze tego samego wieczoru, kiedy dojechaliśmy do miejscowości nad jeziorem Inle (Nyaungshwe), postanowiliśmy rozglądnąć się za autobusem do Mandalaj albo Bagan. Wiedząc, że transport przez Birmę zajmuje naprawdę dużo czasu, nawet przy bardzo krótkich odcinkach jest to kilka godzin, nie chcieliśmy tracić czasu. W sumie jak dotąd przyjęło się, że co drugą noc spędzamy w nocnym autobusie, żeby zaoszczędzić czas zamiast jechać w ciągu dnia, szczególnie, że nasz plan podróży zakłada dwie dodatkowe opcje, ale tego jeszcze nie będziemy zdradzać. W każdym razie jest bardzo blisko realizacji 🙂 .

W Nyaungshwe ciemna noc, choć jest dopiero tuż po  19. W kilku ulicznych knajpkach nieśmiało tli się latarenka. Najpierw idziemy zerknąć na lokalny dworzec autobusowy. No niestety. Czynny tylko do 18, nie ma żywej duszy, wszystko zabite przysłowiowymi dechami. W takim razie pozostaje nam spacer po lokalnych biurach podróży, gdzie także sprzedają bilety autobusowe. W pierwszym – nie ma biletów, w drugim chcą nas naciągnąć. W trzecim proponują poranny. W końcu docieramy do czwartego, które już mieli zamykać. Biletów na nocny autobus do Mandalaj nie ma, jest na poranny, ale ten nas nie interesuje. W końcu okazuje się, że są ostatnie miejsca w nocnym autobusie do Bagan. Ok, jedziemy! Dystans – 256km, czas przejazdu 8-9h. Przyzwyczaić się, że w Birmie w autobusach raczej nie ma toalet, ALE co 2-3h autobus się zatrzymuje, pierwszy przystanek już po 2h, bo przecież kierowca zdążył już zgłodnieć – standard 🙂 Za bilet zapłaciliśmy 9000kayat od osoby, czyli ok. 30zł. Kierowca ma przyjechał po nas o 18:30 odebrać nas z hotelu i podstawić pod autobus.

Pierwsza sprawa załatwiona. Czas coś zjeść. Miasto powoli kładzie się do snu, choć ledwo wybiła 20. Udało nam się jeszcze złapać curry w rodzinnej ulicznej knajpce, gdzie byliśmy już jedynymi klientami i wróciliśmy do hotelu. Nie mamy przecież łódki na rano, a skoro mamy cały dzień to możemy cały dzień spędzić na jeziorze. Zapytaliśmy na recepcji hotelu, bo w porcie już ani żywej duszy o tej porze. Mogliśmy teoretycznie łapać coś rano, ale woleliśmy mieć pewność, że od razu będzie ktoś z samego rana na nas czekał. Wynajęcie łódki na wschód słońca to ok. 18000kayat czyli mniej więcej 55zł. Tak naprawdę to od klienta zależy, ile chce pływać, cena jest taka sama bez względu na to, czy płyniesz tylko na wschód słońca, czy chcesz wycieczkę po całym jeziorze. Ktoś przyjdzie po nas o 6:30. W takim razie trzeba się wcześnie położyć i wcześnie wstać. Budziki nastawione, Karolina jeszcze pół nocy walczyła z birmańskim internetem, żeby wrzucić post na bloga. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że jeden z naszych telefonów przestawił sobie godzinę o pół h w tył (birmański czas), a drugi nie, w związku z czym ostatecznie budziła nas recepcja, gdy o 6:30 (choć byliśmy pewni, że jest 6), czekał już na nas nasz lokalny sternik. 3minuty, jesteśmy gotowi.

Warto się rano bardzo ciepło ubrać, wschód słońca jest niesamowity, ale nie mając ciepłych ubrań na sobie, nikt nie będzie mógł się skupić na widokach, myśląc o tym, co zrobić, żeby nie zamarznąć.

Słońce powoli wyłania się zza horyzontu. Pojawiają się tradycyjni rybacy. I choć o tej porze jest to bardziej zwykła komercha i biznes, nikt nie odmówi uroku tym niesamowitym widokom. Uwierzcie, że bardzo ciężko było zdecydować, które zdjęcia wybrać.

img_4035

img_4047

img_4066

img_4067

img_4086

img_4104

img_4112

Dalej zaczyna się typowa w tym miejscu wycieczka po całym jeziorze. Sam decydujesz, kiedy kończysz. Zaczęliśmy od tradycyjnego miejsca wyrobu srebra. Wszystko robione ręcznie, zgodnie z wieloletnią tradycją. Ma to swoje odbicie w cenach, bo oczywiście cały warsztat połączony jest ze sklepem. Mile widziane jest kupno drobiazgu, ale bez przesady, nie jest to obligatoryjne.

img_4148

img_4149

Przepływając między pływającymi wioskami, mogliśmy się napatrzeć na życie i codzienną rutynę zwykłych mieszkańców tutejszych okolic. Co porusza do głębi, to fakt, że mimo nie raz niesamowitej biedy, choć dla Birmańczyka możesz być zwykłym, rozpieszczonym białasem – niezłym źródłem zysku, jeśli uda ci się cos białasowi wcisnąć, mimo, że niejednokrotnie widzi się ludzi wychudzonych, schorowanych, to ci ludzie nigdy nie przejdą obok drugiego człowieka, nie obdarzając go ciepłym, serdecznym uśmiechem. A do białasa niejednokrotnie podejdą i mimo bariery językowej, będą próbować się mimo wszystko porozumieć, zapytają skąd pochodzisz i życzą ci dobrego dnia. Nie bez powodu Birma jest nazywana krajem uśmiechniętych ludzi.

img_4152

img_4219

Docieramy do wyspy, na której znajduje się pagoda i lokalny targ. Swoją drogą jeden z najbardziej prawdziwych i świetnych targów, na jakim byliśmy, ale o tym za chwilę.

Pagoda Phaung Daw Oo Paya o tyle interesująca, że w centralnej części pagody znajduje się kilka antycznych przestawień Buddy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że posągów to wcale nie przypomina…

img_4165

To już nie pierwszy raz, kiedy się z tym spotykamy. Taka sama historia była na wzgórzu Golden Mount w Bangkoku. Otóż od lat przyklejane płatki złotej folii sprawiły, że posążki całkowicie straciły swój oryginalny kształt. Pamiętajmy, że tutaj bezpośrednio do posążków nie mają wstępy kobiety. Dlaczego? Otóż przyjęło się, że kobiety są nieczyste i niegodne ze względu na to, że przechodzą menstruację.

img_4167

I wspomniany targ – o tej porze jeszcze totalnie pozbawiony wścibskich turystów, dosłownie zalany tubylcami kupującymi lokalne warzywa, owoce, siedzący sobie na porannej herbatce, starsze babcie, które piekły niesamowicie tłuste ciastka, Birmańczycy niosący swoje zakupy na głowach. Tak, bardzo chcieliśmy tu zostać dłużej.

img_4169

img_4181

img_4186

Wracamy na łódkę, płyniemy dalej. Tym razem warsztat, w którym lokalne kobiety tkały piękne szale, apaszki, pościele itd. Z lotosu i jedwabiu. Wszystko w tradycyjny sposób. Robiło wrażenie, ceny oczywiście horrendalne, ale widać, że jest to bardzo praco- i czasochłonne.

img_4224

img_4242

Po drodze zaglądamy jeszcze do lokalnych rzemieślników, oglądamy jak wyrabia się łódki z teki, tradycyjne parasolki.

16325918_10208743792687259_1522995230_o

Docieramy do warsztatu, gdzie robi się lokalne papierosy. Zamiast bibułki – liść, w środku tytoń i olejek różany. Jest wersja delikatniejsza i mocniejsza. Można oglądać, jak wyrabia się te papierosy, popalając sobie dla spróbowania na miejscu. Można też kupić na miejscu. I tu mała rada – tak, zobaczycie podobne papierosy w lokalnych sklepach, na targu, wszędzie. Ale ten aromat i tytoń jest zupełnie inny. Wiemy, bo próbowaliśmy też tych sklepowych i to jest zupełnie coś innego.  PS. Tu też można się targować, bo ceny są dość wygórowane, jak na papierosy

img_4254

16357160_10208743772526755_1889454564_o

Ostatecznie podpływamy do wioski Inthein, która w zasadzie nie różniłaby się pewnie niczym innym od innych wiosek w Birmie, ale gdy podejdzie się jakieś 20minut w głąb lądu, dotrze się poprzez korytarz zapchany straganami do kompleksu Shwe Inn Thein Paya, w którym znajduje się 1054stup. Przejście między nimi robi wrażenie. Kazda jest ufundowana przez innego darczyńcę, naznaczona tabliczką, kto ją zasponsorował.

img_4197

img_4293

Po drodze lunch – curry z rybką i curry wegetariańskie – tak, w kuchni birmańskiej można znaleźć liczne wpływy z Indii i czas kierować się ku miastu, skoro mamy zdążyć na autobus. Po drodze mijamy tubylców zajętych codzienną toaletą w rzece

img_4304

Ostatni rzut okiem na Inle Lake. Tak, wschód słońca był niesamowity, ale to miejsce jest całkowicie inne o każdej porze dnia i nocy.

img_4308

Dalej zaś ruszamy w drogę do niesamowitego Bagan, które, myśląc o Birmie, przynajmniej nam, przychodzi do głowy jako pierwsze. Nigdzie na świecie nie ma tak pięknych wschodów i zachodów słońca jak w Birmie, w kraju uśmiechniętych ludzi.  Ale to udowodniać będziemy w kolejnych wpisach!

Sprawdź także

12 komentarzy

melodylaniella 15 lutego, 2018 - 12:31 pm

Wow! Zdjęcia robią wrażenie – nie wiem czy pojadę kiedyś w to miejsce, dlatego fajnie chociaż pooglądać zdjęcia 🙂

Odpowiedz
rudeiczarne 15 lutego, 2018 - 12:46 pm

Jeśli tylko kiedykolwiek będziesz mieć szansę, wizyty w Birmie nie pożałujesz, gwarantujemy! 🙂

Odpowiedz
traveLover 15 lutego, 2018 - 1:27 pm

Piękna przygoda… ❤ Uwielbiam Azję, ale do Birmy jeszcze nie dotarłam! ?

Odpowiedz
rudeiczarne 15 lutego, 2018 - 12:28 pm

Mamy nadzieję, że nasz wpis i zdjęcia zachęca Cię do podróży, cudowny kraj, wspaniali ludzie, niesamowite widoki! ?

Odpowiedz
Ula 15 lutego, 2018 - 4:22 pm

Tam musi być pięknie… Nie udało mi się jeszcze zagłębić w kraje azjatyckie, ale Birma jest na szczycie listy. I te zdjęcia – bardzo zachęcające 🙂

Odpowiedz
rudeiczarne 15 lutego, 2018 - 4:30 pm

Dla nas Birma jest najpiękniejszym krajem spośród tych, które w Azji mieliśmy okazję odwiedzić. Spiesz się zanim stanie się turystycznym hitem, wciąż jeszcze jest nieodkryta, ale z roku na rok turystów przybywa! Pozdrawiamy ciepło! 🙂

Odpowiedz
anna-rozalia 3 kwietnia, 2018 - 2:15 pm

Hej, planuję wycieczkę do Birmy, tylko ciekawi mnie, czy w miejscowościach takich jak ta można bez problemu wynająć skuter, by sobie pohasać po okolicy? Czytałam, że w Bagan nie ma problemu a jak w innych miejscach, w których byliście?

Odpowiedz
rudeiczarne 3 kwietnia, 2018 - 3:04 pm

Tak, Bagan to zdecydowanie polecane miejsce do poruszania sie elektrycznymi skuterami (silnikowe sa chyba nawet zakazane). Do do Inle Lake w samej okolicy Inle jako jest to teren parku narodowego skutery nie sa wynajmowane dla turystów (również e-skutery). Być może od czasu kiedy tam byliśmy coś się zmieniło. Wydaje mi się, że może być ciężko tam z wynajmem skutera. Pozostałych miejscach w Birmie jak np. Mandalay i Yangoon znajdziesz wiele skuterów do wypożyczenia 🙂

Odpowiedz
anna-rozalia 3 kwietnia, 2018 - 6:48 pm

Dziękuję za odpowiedź 🙂 Czytając Wasze wpisy, widzę, że Birma Wam się spodobała a zdania w internecie są mocno podzielone 🙂 Takie wycieczki z obwożeniem turystów po skansenach zawsze mnie zniechęcały, ale z reguły w każdym takim miejscu mogłam sobie wynająć skuter i mieć w nosie te pułapki na turystów, ale skoro tutaj nie można, to biorę pod uwagę w ogóle pominięcie tego miejsca. W sumie w tych okolicach bardziej od samego jeziora (zwłaszcza, że wioski na wodzie widziałam już w Kambodży i już tam mnie nie zachwyciły ;))kręcą mnie Kakku Pagodas, ale liczyłam, że dojadę tam skuterem…

Odpowiedz
rudeiczarne 3 kwietnia, 2018 - 7:45 pm

Birma po prostu nas urzekła, gdyż jest inna niż reszta gwarnej Azji płd-wsch. naród birmański jest po prostu wspaniały. Kwestie skutera warto jeszcze potwierdzić, być może coś się zmieniło 🙂 Aczkolwiek nie wiem jak z ew. dojazdem skuterem bo Kakku Pagodas od Inle Lake oddziela pasmo górskie i różnie może być tam z jakością drogi 🙂 Również wiedzieliśmy wioski na wodzie w innych krajach ale te na Inle Lake podobały nam się najbardziej i co najważniejsze nie są jeszcze az tak “skażone” turystami. Na Twoim miejscu nie odpuszczalibyśmy Inle Lake 🙂

Odpowiedz
anna-rozalia 3 kwietnia, 2018 - 8:10 pm

Dzięki za cenne sugestie, mam jeszcze trochę czasu do namysłu 🙂

rudeiczarne 3 kwietnia, 2018 - 8:17 pm

Zawsze do usług ? Gdybyś miała jakieś pytania o pozostałe rejony Birmy, które odwiedziliśmy to pisz śmiało ?

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies (tzw. ciasteczka). Możesz zaakceptować pliki cookies albo wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Czy akceptujesz wykorzystywanie plików cookies? Akceptuj Dowiedz się więcej