Isla de las Mujeres

przez Rudeiczarne Travel Blog

Ostatni dzień na Jukatanie i zarazem końcówkę naszego lenistwa przed rozpoczęciem długiej drogi powrotnej do Polski, postanowiliśmy spędzić na Isla de las Mujeres, czyli Wyspie Kobiet. Dzień rozpoczęliśmy od oddania samochodu do wypożyczalni, a dalej już w drogę do Puerto Juarez, z którego promy na wyspę są najtańsze. Co ciekawe, kierunek ten obsługuje UltraMar – firma, która zgarnia ludzi z 4 różnych miejsc w Cancun (bezpośrednio, nie jest tak, że prom wypływa i zatrzymuje się po drodze w innych miejscach), jednak z każdego z tych miejsc cena jest zupełnie inna. Z Puerto Juarez cena w obie strony to 146 pesos, czyli jakieś 30 zł. Z Zona Hotelera cena jest najwyższa, choć łódź taka sama, ale tutaj można sobie pozwolić na więcej fantazji, bo i portfele grubsze 🙂

Prom odpływa co pół godziny, począwszy od 5 rano, aż po godz. 23. Z Puerto Juarez do portu na Isla de las Mujeres płynie się jakieś 20-25 minut. O ile w stronę wyspy nie ma zbyt wielkich kolejek, tak lepiej przygotować się na powrót odpowiednio wcześniej i ustawić się w kolejce, gdyż liczba miejsc jest ograniczona 🙂

Płynąc promem i widząc niesamowicie lazurową wodę, nie mogliśmy się doczekać zejścia z pokładu 🙂

IMG_1156

IMG_1150

Przy okazji – dlaczego Wyspa Kobiet??? Otóż w czasach prekolumbijskich, na wyspie mieściło się bardzo ważne sanktuarium bogini Ixchel – czyli patronki kobiet, bogini płodności, narodzin i  medycyny. Źródła historyczne potwierdzają liczne pielgrzymki majańskich kobiet do tego miejsca, ponadto, gdy Hiszpanie – odkrywcy wyspy tutaj dotarli w 1517 r., znaleźli na wyspie liczne figurki glinianych kobiet, stąd wyspę nazwali Isla de las Mujeres, czyli Wyspą Kobiet.

Jednogłośnie podjęliśmy decyzję, że nasz ostatni dzień na Jukatanie upłynie pod znakiem snorkelingu i podziwiania tutejszej rafy koralowej. Z racji tego, że nasz czas jest jak zwykle ograniczony, zdecydowaliśmy, że skorzystamy z wielu oferowanych tutaj wycieczek łódką mającej na celu pokazanie turystom rafy. Wychodząc z promu, na wstępie atakują promotorzy chcący sprzedać jedną z takich wycieczek. Ceny nie są tragiczne, w porównaniu do tych, które oferowane są choćby w Akumal czy Cancun, spodziewaliśmy się dużo wyższej ceny. Zapłaciliśmy 380 pesos, czyli jakieś 80 zł, co oczywiście nie jest niską kwotą, jednak byliśmy bardzo zdeterminowani, by móc popływać dalej niż przy brzegu, sprzętu swojego nie mamy, kursu płetwonurka także (spokojnie, to nasze kolejne marzenie bliskie realizacji 🙂 ). W cenie wycieczki sprzęt – maska, rurka, płetwy, kamizelka, łódka, pływanie na rafie pośród wraków statków, postój w lagunie, możliwość pływania z rekinem wielorybim, obiad, przewodnik. Maksymalna ilość osób  biorących udział w wycieczce to 15 sztuk, nas na szczęście było nieco mniej.

Najpierw przystanek niedaleko Playa Norte – nie chce się z tej wody wychodzić! (dziś niestety zamęczymy zdjęciami, przepraszamy)

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

dav

 

IMG_1174

IMG_1196

IMG_1175

IMG_1192

Gdy już każdy się oswoi z wodą, płynie się dalej do miejsca, gdzie są porzucone 2 wraki statków, niegdyś wojskowych, które zostały celowo zatopione, by wspomóc odbudowywanie rafy koralowej – drugiej pod względem wielkości rafy na świecie, która narażona jest tutaj na liczne huragany i silne prądy morskie, dewastujące ją i doprowadzające do pomniejszenia jej zasobów. Nie mamy zbyt wielu zdjęć z samej rafy, gdyż w większości kręciliśmy filmy, jednak można nam wierzyć na słowo, że tutejsza fauna i flora robi wielkie wrażenie. Ilość wielokolorowych egzotycznych ryb przekracza ludzkie pojęcie, podwodne jaskinie, rafa chętnie obrastająca wraki statków i rzeczywiście bardzo silny prąd. Kilka zdjęć ze snorkelingu poniżej (żółwi nie było 🙁 ):

IMG_1205

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

DCIM100GOPRO

Nim obiad zostanie przygotowany, można oddać się błogiemu lenistwu…

IMG_1252

IMG_1261

Po obiedzie płynie się łodzią na Playa Norte, gdzie można oddać się plażowaniu, my jednak poprosiliśmy, by wysadzono nas w porcie i wynajęliśmy sobie skuter. Niestety była już godzina 17, więc mogliśmy wynająć jedynie na godzinę (większość wypożyczalni jest czynna do 17, udało nam się znaleźć jedną pracującą do 18). Skuter na godzinę – 140 pesos, na dwie godziny 200, na cały dzień 300. Można także skorzystać z bardziej popularnego tutaj środka lokomocji, jakim są golf cary, czyli po prostu melexy. Ich wynajem jest już nieco droższy, ale na pewno jazda sprawia dużo radości. My jednak po wyprawie do Azji, pozostajemy wierni skuterom 🙂 Pamiętać jednak należy, że Isla de las Mujeres to malutka wyspa (zaledwie 7,5km długości i ok. 2km szerokości) i na jej objechanie z przystankami na zdjęcia spokojnie wystarcza godzina. Zatem wypożyczając należy zastanowić się, co chce się robić na wyspie (jest farma żółwi morskich – nie zdążyliśmy, ruiny majańskie – ale bardzo niewiele z nich zostało, można popływać z delfinami w delfinarium, skorzystać z oferty popularnych w Meksyku parków rozrywki – jeden z nich znajduje się także tutaj – pierońsko droga impreza, jedna z atrakcji to m.in. zjazd na tyrolce nad wodą).

My, wiedząc, że nie mamy zbyt wiele czasu, ale mając też świadomość, że wyspa jest malutka, postanowiliśmy objechać ją w całości, zatrzymując się w co ciekawszych miejscach, by porobić zdjęcia i podelektować się widokami. Isla de las Mujeres jest rzeczywiście przepiękna. I na szczęście wciąż pozbawiona hotelowych molochów, od których roi się w Cancun czy Playa del Carmen. Zabudowania to w większości malutkie kolorowe kamienice lub mini wille, które nie rażą oczu w taki sposób, jak nas razi Zona Hotelera w Cancun. Plaże wyspy od strony Cancun są raczej piaszczyste, bardzo długo płytkie, woda spokojna, po drugiej zaś stronie wyspy mamy pełne morze – wielkie fale, klify, skały i wielokrotnie zakaz kąpieli ze względu na wzburzone morze. Ruiny majańskie to raczej dość mocno podupadłe pozostałości, po których widać rzeczywiście, jak wiele lat minęło od czasów ich świetności i że żywioł zabytków nie oszczędza (w 1988 roku wyspe zaatakował potężny huragan, niszcząc ruiny świątyni bogini Ixchel). Na cyplu, gdzie znajdziemy ruiny, znajdziemy piękne klify. Poniżej kilka zdjęć z naszej przejażdżki skuterem po Isla de las Mujeres:

DCIM100GOPRO

IMG_1275

IMG_1272

IMG_1284

IMG_1276

Po oddaniu skuteru, zaliczyliśmy jeszcze spacer wybrzeżem, Piotrek skusił się jeszcze na ostatnią kąpiel w Morzu Karaibskim, przed opuszczeniem przez nas Jukatanu.

IMG_1293

hdr

Dalej zaś udaliśmy się do portu, gdzie już stała olbrzymia kolejka do wejścia na prom. Mieliśmy o tyle szczęście, że bramkę zamknęli zaraz za nami, karząc pozostałym osobom czekać na kolejny prom 🙂

Teraz zaś po kolacji, rozkoszujemy się ostatnią już na Jukatanie Margaritą, która nigdzie indziej na świecie nie będzie już smakować tak samo…Jutro rano lecimy do Mexico City, miasta, które z racji tego, że właśnie stąd mamy lot powrotny do Europy, zostawiliśmy sobie na koniec naszej fascynującej, pełnej kolorów podróży po Meksyku, której tak bardzo nie chcemy kończyć…

Isla de las Mujeres to przepiękne miejsce, zupełnie inne niż wszystkie  i choć przyjeżdża tu już bardzoo dużo turystów, wciąż są miejsca dzikie i pozbawione towarzystwa. Plaże zaś są tutaj bezkonkurencyjne, przynajmniej w porównaniu do tych, które mieliśmy okazję w Meksyku oglądać.

Tymczasem Adios Amigos, jutro już znajdziemy się w nieco innym klimacie, zupełnie innym miejscu na mapie Meksyku, gdzie dobiegnie końca nasza podróż. Do czwartkowego wieczoru, kiedy to wylatujemy z Meksyku, jeszcze trochę pozostało, toteż nie żegnamy się na długo, Mexico City też trzeba odkryć i opisać! 🙂

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies (tzw. ciasteczka). Możesz zaakceptować pliki cookies albo wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Czy akceptujesz wykorzystywanie plików cookies? Akceptuj Dowiedz się więcej