Na lotnisko w Madrycie dotarliśmy po lekko ponad 11 godzinach lotu. Mieliśmy 6 h do następnego lotu do Paryża, stwierdziliśmy więc, że szkoda marnować czas siedząc na lotnisku, wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy do centrum. Nawet jeśli mielibyśmy spędzić w mieście tylko 3 h – warto.
Autobus do miasta kosztuje 5 euro w jedną stronę od osoby. Zatrzymuje się w samym centrum, przy Królewskim Gmachu Pocztowym.
Stąd do głównych atrakcji Madrytu jest bardzo blisko. My jednak mamy dość ograniczony czas, więc wszystkiego oczywiście nie zdążyliśmy zobaczyć. Aczkolwiek nawet ten krótki spacer zaliczamy do udanych. Madryt to przecież niezwykle przytulne miasto.
Przede wszystkim jednak jest to miła odmiana po Limie, z którą mamy raczej dość negatywne skojarzenia. W Madrycie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, wszystko jest bardzo zadbane, przytulne i ładne. Przeciwieństwo Limy.
Najpierw ruszyliśmy w stronę Puerta del Sol, placu, który dziś uznaje się za centrum Madrytu. To tutaj znajduje się słynna tabliczka ukazująca kilometr zero, czyli miejsce, od którego liczone są odległości do innych miast hiszpańskich. To także na tym placu znajdziemy pomnik niedźwiedzia zjadającego poziomki z drzewa. Jest on symbolem herbu i flagi Madrytu. Pod tym właśnie pomnikiem zbierają się ponoć zakochani na randki, ale także tutaj w sylwestrową noc spotykają się mieszkańcy Madrytu, którzy, gdy zegar wybije 12 w nocy, czyli nowy rok, wraz z każdym uderzeniem na wieży zegarowej, zjadają jedno winogrono.
Następnym punktem był Plaza Mayor, czyli plac główny, który dziś jednak już nie pełni tej funkcji. Jest on jednak o tyle przyjemny, że jest całkowicie schowany pomiędzy budynkami, wyłączony z ruchu samochodowego i znajdziemy tu dużo miłych knajpek, gdzie można przy akompaniamencie lokalnych grajków wypić dobrą kawę. To tutaj niegdyś odbywały się najważniejsze wydarzenia z życia Madrytu- beatyfikacje, korridy.
Dalej zaś pomknęliśmy w stronę Pałacu Królewskiego, który gdybyśmy mieli więcej czasu, zapewne zwiedzilibyśmy w środku. Co ciekawe, jest to drugi pod względem wielkości pałac królewski w zachodniej Europie, jednak rodzina królewska zrezygnowała z mieszkania w tymże budynku, w którym znajduje się ponoć ponad 3,5 tysiąca pomieszczeń. Rodzina królewska mieszka bowiem w nieco mniejszym pałacu na obrzeżach Madrytu, dzięki czemu tenże ogromny gmach w centrum udostępniony jest zwiedzającym.
Na wprost pałacu królewskiego znajduje się katedra, stosunkowo nowy budynek, wyświęcony dopiero w latach 90-tych.
Spacer nasz musieliśmy zakończyć przy teatrze, gdyż przed powrotem na lotnisko chcieliśmy coś jeszcze przekąsić. W Paryżu bowiem mieliśmy pojawić się na tyle późno, że niestety nie będzie już gdzie zjeść.
Takim oto sposobem zakończyliśmy nasze krótkie zwiedzanie Madrytu, ale już od dawna w naszych głowach tli się plan objazdu stopem lub autem całej Hiszpanii i Portugalii, jednak dotąd zawsze inne wyjazdy stały nam na drodze. W każdym razie wrócimy tu jeszcze, bo mamy spory niedosyt i wtedy na spokojnie obejdziemy cały Madryt i nie tylko. Tymczasem trzeba lecieć do Paryża!
Adios!