Mexico City!

przez Rudeiczarne Travel Blog

Do stolicy dotarliśmy po lekko ponad dwugodzinnym locie. Przy okazji na lotnisku w Cancun padł system i tutejsza obsługa całą papierkową robotę musiała wykonywać ręcznie, bez pomocy komputerów. Pierwszy raz w życiu mieliśmy ręcznie wypisaną kartę pokładową, ręcznie opisany bagaż – wyglądało to dosyć zabawnie, z drugiej jednak strony odprawa trwała całe wieki. Po drodze żegna nas Zatoka Meksykańska:

IMG_20160203_135755

Z lotniska w Mexico City do centrum najłatwiej dojechać metrem – bilet jednorazowy na każdą linię metra kosztuje 5 pesos, czyli mniej więcej 1zł. Miasto posiada 13 linii metra. Po mniej więcej godzinie od wylądowania dotarliśmy do naszego hostelu, 10 minut od głównego placu starego miasta, zostawiliśmy plecaki i ruszyliśmy przed siebie, odkrywać Mexico City.

Przy okazji warto napomknąć, że miasto i mieszkańcy delikatnie szaleją – wszystko jest remontowane, odmalowywane, czyszczone ze względu na wizytę Papieża, który przyjeżdża za niecałe 2 tygodnie z oficjalną wizytą. Już się o tym przekonaliśmy przy okazji podróży do Palenque, gdzie ze względu na wizytę Papieża, remontowano najkrótszą drogę do tego miejsca i musieliśmy spędzić 9h w autobusie zamiast 2, ale w stolicy przygotowania widać najwyraźniej.

Gdy dotarliśmy na główny plac Starego Miasta, czyli Zocalo, naszym oczom ukazał się piękny widok starych kamieniczek, wielkiej katedry, pałacu prezydenckiego, sądu. Pierwsze zaskoczenie za nami i pierwszy punkt dla stolicy (zazwyczaj jesteśmy wrogo nastawieni do stolic, które dla nas są raczej przereklamowane). Pamiętajmy, by się przygotować – w tutejszych informacjach turystycznych nie mają map Starego Miasta, więc warto mieć swoją 🙂

IMG_1310

IMG_1315

Z racji tego, że było już dosyć późno i mieliśmy świadomość, że niektóre atrakcje otwarte są tylko do 17, najpierw ruszyliśmy do pałacu prezydenckiego – wstęp darmowy, limit-max 150 osób odwiedzających na godzinę. Trzeba zostawić plecaki przy wejściu w bagażowni, jeden paszport jako depozyt, który odbiera się przy wyjściu. Pałac rzeczywiście warto odwiedzić – turystom udostępniono prywatne pomieszczenia używane przez ukochanego prezydenta – Benito Juareza, dzięki któremu Meksyk stał się zreformowaną federacją. Prócz tego ciekawa wystawa fotografii o Meksyku, sala posiedzeń rządu, piękne, kolorowe murale obrazujące potęgę Aztekow, konkwistę i ucisk ze strony kolonizatorów oraz wystawa masek z całego świata i biblioteka ze zbiorami sprzed wieków. Zdecydowanie polecamy wizytę w tym miejscu.

IMG_1326

IMG_1344

IMG_1342

Gdy zakończyliśmy zwiedzanie pałacu prezydenckiego, wyszliśmy na ulicę i naszym oczom ukazał się targ uliczny dosłownie, którego wcześniej tu nie było – każdy rozkładał na jezdni swoje towary i wrzeszczał w niebo-głosy, by zachęcić potencjalnych kupców do wizyty. Zrobił się nie byle jaki chaos, zwiększono liczebność policji w tym rejonie.

Przy okazji można zaglądnąć do tutejszych ruin azteckich – Templo Major, które zostały zupełnie przypadkiem odkryte w latach 50-tych XX wieku, kiedy to miały miejsce prace modernizacyjne przy elektryce. Ostatecznie część tutejszych kamienic wyburzono, by móc eksplorować odkryte ruiny. Z racji tego, że są one wciśnięte pomiędzy budynki i tylko częściowo udostępnione zwiedzającym, nie wyglądają jakoś imponująco.

IMG_1317

Dalej ruszyliśmy już do katedry, dość imponującej pod względem ogromu i zdobień. Pod nią ciekawa wystawa rzeźb autorstwa meksykańskiego artysty i wygodne fotele 🙂

IMG_1320

Warto przyjrzeć się uważnie katedrze i innym tutejszym starszym, większym budynkom – nie trudno zauważyć, że są przekrzywione w jedną stronę. Jest to wynikiem licznych trzęsień ziemi, które dają się we znaki szczególnie zabytkowym budynkom, nie odpornym na wstrząsy.

I przy okazji jeden z wszechobecnych w Meksyku śladów obecności naszego Papieża – Jan Paweł II to ukochany papież tubylców, w każdym mieście, w każdym kościele znajdziemy jego pomniki, obrazy, zdjęcia, tablice pamiątkowe. Ot, jeden z nich pod katedrą, kolejny znajdziemy w Guadalupe:

IMG_1376

Dalej czas ruszyć najpopularniejszą ulicą Mexico City -Madero, gdzie znajdują się wszystkie najsłynniejsze sklepy, w sumie najwięcej tu sklepów z biżuterią. Na jej końcu stoi najstarszy wieżowiec Meksyku, zbudowany jeszcze w latach 50-tych, skąd ponoć rozpościera się piękny widok na Stare Miasto. Sam wieżowiec lata świetności ma już dawno za sobą, ale tubylcy są do niego bardzo przywiązani.

IMG_1391

A stąd już rzut beretem pod Palacio de Bellas Artes, czyli galerię sztuki – piękny, imponujący budynek 🙂

IMG_1390

Dalej pomknęliśmy w kierunku bazaru z wyrobami artystycznymi, gdzie można pooglądać tudzież zakupić ładne pamiątki z Meksyku. Nie radzimy jednak kupować tu alebrije – nie są tak piękne, jak w Oaxaca, a już na pewno nie tak tanie. Mają jednak ładne sombrera, gliniane naczynia, kolorowe hamaki i inne ciekawe wyroby 🙂 I wyciskany sok z pomarańczy – 1,3 L za 25 pesos – jakieś 5 zł! Nie mogliśmy sobie poradzić z wypiciem tego pysznego soku, ale ciężko nam będzie w Polsce bez codziennego wyciskanego soku przetrwać ! 🙂

Prawda jest taka, że będąc w Mexico City, nie można ominąć Muzeum Tequili i Mezcal i placu Garibaldiego! Muzeum, choć malutkie, jest naprawdę ciekawe i rozwiewa wszelkie wątpliwości dotyczące produkcji tequili, różnic między tequilą i mezcal, uprawy agawy. Przy okazji imponująca kolekcja butelek po tequili i mezcal, wystawa poświęcona el mariachi i….obowiązkowo degustacja tequili i mezcal na tarasie budynku, z którego rozpościera się piękny widok na plac Garibaldiego, gdzie wieczorem zbierają się mariachi i grają urocze meksykańskie pieśni. Wstęp podstawowy – zwiedzanie muzeum+ degustacja jednego kieliszka tequili i jednego mezcal (50 pesos normalny, 30 pesos bilet studencki – uwaga, tutaj uznają europejskie legitymacje i ISICa! / można też wykupić droższy pakiet – 210 pesos za degustację 2x margarity, 2x kieliszek tequili i 2x kieliszek mezcal).

IMG_1406

IMG_1410IMG_1416

 

IMG_1421

Pamiętajmy, że tutejsi Mariachi nie przychodzą na plac Garibaldiego tylko dla przyjemności, ale też dla zarobku, toteż jeśli zatrzymacie się przy zespole, który zacznie Wam grać pieśni, wiąże się to z obowiązkową zapłatą za tą przyjemność 🙂

IMG_1429

IMG_1434

Przy okazji, jeśli po degustacji wzrośnie apetyt, polecamy targ, zlokalizowany na lewo od muzeum, na placu Garibaldiego, gdzie serwują przepyszne guacamole i zapiekane sery. Nie wybierajcie pierwszego stoiska, te pierwsze są stosunkowo drogie, im głębiej tym taniej i tak naprawdę pyszniej 🙂

IMG_1444

Na koniec można się przespacerować, lub jeśli ktoś się obawia Mexico City nocą, można jechać metrem – przystanek zaraz przy placu Garibaldiego. Faktem jest, że nocą widać tu nieco więcej marginesu społecznego, bezdomnych, ale raczej są nieszkodliwi. Poza tym, o czym już wspominaliśmy, na każdym kroku, wszędzie jest mnóstwo policji, uzbrojonej po uszy, więc totalnie nie ma się czego obawiać. Prawda jest taka, że im bardziej się boisz, tym wszystko wydaje się straszniejsze i niebezpieczne. Jeśli zaś ma się luźne i pozytywne nastawienie, nikt tak naprawdę nie zwraca na Ciebie uwagi.

Następnego dnia rozpoczęliśmy od przepakowania naszych bagaży i przygotowania ich do czekającego nas tego dnia lotu do Europy. Dalej złapaliśmy metro i pojechaliśmy ku Bazylice Guadalupe, najsłynniejszego w tej części globu sanktuarium katolickiego, do którego uderzają całe rzesze pielgrzymów z całego świata. Bazylika zlokalizowana jest dość daleko od ścisłego centrum miasta, toteż najlepiej podjechać metrem. Po wyjściu z metra, od razu bije po oczach wszechobecny kicz związany z handlem dewocjonaliami. Pstrokate, błyszczące różańce, przeplatane z figurkami Maryi w brokacie i z lampkami, możliwość wygrawerowania dedykacji, do tego akompaniament najcięższej możliwej muzyki i wrzask naganiaczy. Cóż, biznes to biznes.

Ostatecznie dochodzi się do placu, gdzie zlokalizowany jest stary kościół – także mocno przechylony w wyniku trzęsień ziemi, co czuć będąc w środku – podłoga jest także pochyła. Na lewo od starego kościoła znajduje się słynna na całym świecie bazylika, będąca największym na świecie sanktuarium maryjnym. Z zewnątrz nie robi niesamowitego wrażenia, w środku w centralnym miejscu słynny obraz i ogrom bogato zdobionej świątyni. Tutaj przygotowania do wizyty papieża pełną parą. Pomnik Jana Pawła II oczywiście także stoi, zaraz obok Bazyliki.

IMG_1452

IMG_1480

IMG_1470

Po wizycie w Guadalupe, pojechaliśmy do parku Bosque de Chapultepec, który po pierwsze – jest po prostu bardzo przyjemną odskocznią, miejscem spacerów i relaksu tubylców, a po drugie – jest tu zoo (wstęp darmowy), w którym UWAGA – są dwie PANDY 🙂 a jako że widok pandy, także w zoo, to dosyć rzadki widok, to nie mogliśmy odpuścić! Co prawda pandy postanowiły spać na słońcu, tylko od czasu do czasu przewracając się z jednego boku na drugi, aczkolwiek widok na żywo jest znacznie lepszy niż oglądanie pand na kamerach (jeśli ktoś czasem oddaje się tej popularnej rozrywce 🙂 ).

IMG_1530

Obeszliśmy zoo, które jest przebudowywane i modernizowane, przez co nie wszystkie zwierzęta można zobaczyć, aczkolwiek byliśmy już wystarczająco usatysfakcjonowani widokiem pandy 🙂 Na zakończenie – żyrafa i idziemy dalej 🙂

IMG_1523

W parku znajdują się także 2 jeziorka, z rowerkami wodnymi, ciekawy zamek (wstęp 65 pesos) i mnóstwo wszędobylskich wiewiórek, które są już na tyle oswojone z widokiem ludzi, że same wdrapują się na kolana i bezczelnie wyrywają jedzenie z rąk.

IMG_1503

Sam park jest bardzo ładnie położony, w samym centrum, w bezpośrednim sąsiedztwie tutejszych wieżowców, siedzib korporacji itd. Taki troszkę meksykański Central Park 🙂 Warto przespacerować się główną aleją, pomiędzy wieżowcami – ciekawa roślinność, mnóstwo pomników, wszędzie darmowe wifi – zrobiliśmy sobie spacer z parku w kierunku pomnika Rewolucji, który poniżej:

IMG_1487

IMG_1536

IMG_1542Dalej już nie zostało nam wiele czasu, więc wróciliśmy na odwiedzony dzień wcześniej bazar z wyrobami artystycznymi, gdzie dzień wcześniej byliśmy tuż przed zamknięciem zobaczyć, czy warto w ogóle wracać, zakupiliśmy ostatnie pamiątki, obowiązkowe sombrero i jeszcze ostatni gigantyczny sok wyciskany z pomarańczy. Na pobliskim targu z żywnością wyszperaliśmy najlepsze, najostrzejsze i najbardziej charakterystyczne papryczki, które obiecaliśmy przywieźć Tacie Piotrka – nie zapomnieliśmy, mamy kilka rodzajów, pięknie opisane, już jadą do Polski 🙂

IMG_1543

I ruszyliśmy do hostelu przebrać się i zabrać nasze plecaki, by udać się już na lotnisko. Po drodze musieliśmy jeszcze odwiedzić nasz ulubiony w Mexico City przydrożny bar, w którym to spożywaliśmy pierwszy posiłek po postawieniu naszych pierwszych kroków na meksykańskiej ziemi, a który tak bardzo przypadł nam do gustu 🙂 Co miłe, po 1,5 tygodnia pracownicy nas bez problemu rozpoznali – tych, którzy poprzednio też tu byli z wielkimi plecakami. Po przepysznym jedzeniu obdarzyli nas ostatnim serdecznym uśmiechem, dalej już czas wracać do Polski.

IMG_20160204_171915

Trzeba przyznać, że Mexico City bardzo nas zaskoczyło, w pozytywnym sensie. Wiele można słuchać i czytać legend o tym, jak jest niebezpiecznie, brzydko, nieprzyjemnie. Spodziewaliśmy się, że zastaniemy tu meksykańską Limę, która wybitnie nie przypadła nam do gustu lub Sao Paulo, które pełne było marginesu społecznego i strach się było nocą szwendać po mieście. Tymczasem Mexico City to bardzo przyjemne miasto, pełne pomników, parków i terenów zielonych, starych zabytków z przemiłymi, uśmiechniętymi ludźmi i świetną atmosferą. Miły przystanek na zakończenie podróży i postawienie przysłowiowej wisienki na szczycie tortu 🙂

Pisząc ów post, jesteśmy już na lotnisku w Madrycie. Najpierw spędziliśmy 9h w samolocie z Mexico City do Paryża (CDG). Potem musieliśmy zmienić lotnisko z CDG na Orly, skąd mieliśmy kolejny lot – do Madrytu. Nasz cały lot do Meksyku i z powrotem nie byłby tak tani, gdyby nie te przesiadki. Początkowo mieliśmy po prostu nie kontynuować podróży do Madrytu i zostać w Paryżu, skąd już nawet mieliśmy kupiony lot do Wrocławia, jednak jakiś miesiąc przed naszą podróżą Wizzair zawiesił połączenie Paryż-Wrocław i lot został odwołany. Z racji zaś tego, że z Madrytu jest nam łatwiej i taniej dostać się bezpośrednio do Krakowa (Ryanair), postanowiliśmy spędzić noc na lotnisku w Madrycie i z samego rana wylatujemy do Krakowa.

Tak też kończy się nasza 1,5 tygodniowa przygoda z Meksykiem, w którym się dosłownie zakochaliśmy. Jak tylko uda nam się wrócić do polskiej rzeczywistości, pojawi się wpis podsumowujący nasz wyjazd do Meksyku. Tymczasem pozdrawiamy z Madrytu i dziękujemy za śledzenie naszej wyprawy i każde miłe słowo J Adios Amigos, do usłyszenia niebawem! 🙂

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies (tzw. ciasteczka). Możesz zaakceptować pliki cookies albo wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Czy akceptujesz wykorzystywanie plików cookies? Akceptuj Dowiedz się więcej