Pomysł wypadu do Ameryki Południowej zrodził się w naszych głowach już dawno temu. Już 2 lata temu prawie byliśmy w Peru u naszego podróżniczego kompana (Galan pozdrawiamy!), jednak w momencie zatwierdzania zakupu biletów niestety strona przewoźnika padła i transakcji nie udało się sfinalizować. Od tej pory jednak dążyliśmy do tego, by marzenie o Ameryce Łacińskiej z plecakiem zrealizować. Później rok temu Piotrek miał już zaklepaną wymianę z uczelni do Brazylii, z której ostatecznie zrezygnował z powodów, o których w sumie nie ma sensu pisać. Ostatecznie udało nam się dorwać bardzo tanie bilety na wrzesień tego roku z Malagi do Sao Paulo, zaś powrót z Limy do Paryża. W ten oto sposób postawiliśmy pierwszy krok ku zrealizowaniu naszego marzenia.
Zasiedliśmy nad mapą i zaczęliśmy się zastanawiać, co chcemy zobaczyć przez te 5 tygodni. Czasu na tak olbrzymi kontynent jest bardzo niewiele, więc musieliśmy zdecydować, co najbardziej oboje chcemy zobaczyć. Otóż opcji było wiele i długo się nad mapą spieraliśmy, nim doszliśmy do porozumienia. Zastanawialiśmy się, czy nie ruszyć z Sao Paulo, przez Rio de Janeiro, Salvador, Amazonię do Wenezueli, Kolumbii, przez Ekwador do Peru. Ostatecznie jednak z tej opcji zrezygnowaliśmy ze względu na mocno napiętą ostatnimi czasy sytuację w Wenezueli, zaś robić tą trasę bez Wenezueli uznaliśmy za bez sensowną, woleliśmy więc zostawić sobie ten kierunek na przyszłość. Poza tym 5 tygodni to byłoby zdecydowanie za mało. W związku z tym kolejna opcją była trasa od Sao Paulo, zboczyć do Rio, potem wodospady Iguazu, Buenos Aires, zaś z Buenos chcieliśmy jechać do Patagonii oglądać boskie lodowce (Perito Moreno!!!) i wieloryby, które akurat w tym czasie mają okres lęgowy i jest ich mnóstwo przy wybrzeżu, dalej do Ziemi Ognistej, zaś stamtąd przedostać się do Chile, które chcieliśmy spenetrować maksymalnie, Atacamę, zahaczyć znów o Argentynę (Mendoza- wina!!!) i dalej do Boliwii (m.in. Salar de Uyuni, Titicaca) i do Peru (Cusco, Machu Piccu) i z Limy do Europy. Niestety ta opcja znów przegrała z czasem, którego jest stanowczo za mało. Na samą Patagonię i Ziemię Ognistą potrzebowalibyśmy minimum 1,5 tygodnia by zaspokoić swój głód.
W związku z tym nasza trasa ostatecznie wygląda tak:
- Zaczynamy w Brazylii, gdzie zobaczymy Sao Paulo i jedno z najpiękniej położonych miast na ziemi czyli Rio de Janeiro. Tam zamierzamy m.in. upajać się widokami z Corcovado i Głowy Cukru, tańczyć sambę z tubylcami, kąpać się na boskiej Copacabanie i Ipanemie. Dalej uciekamy do Foz do Iguazu, czyli nad wodospady Iguazu leżące na granicy między Brazylią a Argentyną oraz w pobliżu granicy z Paragwajem. Będziemy najpierw oglądać je ze strony brazylijskiej, potem zaś przeniesiemy się na stronę argentyńską, gdzie jest największy spośród wodospadów – Garganta del Diablo
- Dalej z Puerto Iguazu, czyli ze strony argentyńskiej uciekamy do Buenos Aires, m.in. podziwiać tango tańczone na ulicach, zajadać się najlepszymi stekami na świecie i maszerować pomiędzy kolorowymi uliczkami w dzielnicy La Boca
- Następnie z Buenos Aires jedziemy już w stronę Chile (smutek i żal zostawiać Patagonię, ale wrócimy tam jeszcze następnym razem!!!) przedzierając się przez ośnieżone Andy do Santiago i Valparaiso nad Ocean Spokojny
- Dalej udamy się w stronę Calamy i Pustyni Atacama, należącej do najbardziej suchych terenów na świecie
- Z Atacamy zamierzamy już zmierzać w kierunku Boliwii i spędzić kilka dni w Salar de Uyuni- solniska położonego na wysokości 3653m n.p.m., gdzie błękit nieba i biel soli tworzą przepiękny, niezapomniany krajobraz
- Stamtąd zamierzamy udać się do La Paz oraz przejechać się na rowerach słynną Drogą Śmierci, dawną najniebezpieczniejszą drogą świata
- Dalej planujemy dostać się nad jezioro Titicaca, gdzie spędzimy czas zarówno po stronie boliwijskiej, czyli w Copacabanie oraz po stronie już peruwiańskiej w Puno. Tam też chcemy popłynąć na wyspę Słońca, skąd rozpościera się niesamowity widok na całe jezioro
- Z nad jeziora Titicaca udamy się do Cuzco, gdzie będziemy oglądać okoliczne ruiny w Świętej Ruinie i zwiedzać piękne Cuzco położone na wysokości, bagatela, 3326 m n.p.m.
- Dalej będziemy zmierzać w kierunku Machu Picchu, gdzie zamierzamy dojść na nogach razem z całym dobytkiem na swych barkach, ot co, damy radę! J
- Jeśli tylko czas pozwoli po Machu Picchu chcielibyśmy się wrócić do Arequipy, być może zahaczając o Kanion Colca, jednak to okaże się tak naprawdę w trakcie naszej podróży
- Zaś pewne, ze dalej bardzo chcemy pojechać, zahaczając o Nascę do Ica, w pobliżu której usytuowana jest Huacachina, czyli oaza pośrodku wielkich piaskowych wydm
- Następnie, po drodze już do Limy, chcemy zatrzymać się w Paracas, gdzie zobaczyć można piękne klify, foki i słonie morskie (zadośćuczynienie dla Karoliny niezadowolonej, że nie zobaczy w Patagonii wielorybów i pingwinów 😀 )
- I w ten oto sposób dotrzeć chcemy do stolicy Peru-Limy, z której to pełni wrażeń i genialnych wspomnień wracać będziemy do Polski.