Zastanawiasz się nad podróżą na Kaukaz i poszukujesz, jakie atrakcje oferuje Armenia? Co zobaczyć w Armenii? Jak zorganizować swoje zwiedzanie tego pięknego, kaukaskiego, wciąż niedocenianego kraju? W takim razie dobrze trafiłeś. Armenia to fascynujący kraj, niedoceniana perła, do której wciąż nie dociera zbyt wielu podróżnych. Ci skupiają się głównie na Gruzji, która dzisiaj jest już bardzo popularnym kierunkiem. Inaczej jest w przypadku Armenii – zapomnianej, wciąż nieodkrytej, kameralnej i pełnej niezwykłych zabytków i miejsc, w których warto się zatopić. Wielowiekowa, fascynująca, ale także trudna historia tego kraju stworzyła coś absolutnie niepowtarzalnego, co musisz zobaczyć na własne oczy.
Armenia to niezwykły, ale wciąż zapomniany kraj, mocno doświadczony przez trudne dzieje. Pierwsze państwo chrześcijańskie świata, które od lat ma zamkniętą granicę z Turcją i Azerbejdżanem pamiętając o bolesnych dziejach łączących, a w zasadzie dzielących ją od przyjaznych stosunków z dwoma sąsiadami. Kraj mistycznych monastyrów, majestatycznych i złowrogich gór, bujnej zieleni wiosną i bezkresnych szlaków, na których trudno spotkać wędrowców. Kraj chaczkarów pamiętających wielowiekową historię, pysznej kuchni, życzliwości, winnic i potężnej góry, na której osiadła Arka Noego. Góry, która choć przez wiele wieków należała do Armenii, dzisiaj jest symbolem burzliwej historii leżąc poza jej granicami, na terenie Turcji. Jest tłem dziejów Armenii, jest utraconą perłą i majestatem.
Ruszamy na wspólne zwiedzanie Armenii! We wpisie tym poznasz najpiękniejsze atrakcje Armenii, które udało nam się odwiedzić w trakcie tygodniowej podróży. Z jednej strony wydawać się może, że tydzień wystarczy na tak mały kraj, a z drugiej – uwierz, zakochasz się w tym państwie tak mocno, że będziesz chciał tutaj wrócić. I my wiemy, że wrócimy, bo dla Armenii nasze serce mocno zabiło!
Co zobaczyć w Armenii – najpiękniejsze atrakcje Armenii
Poniżej znajdziesz listę wszystkich miejsc, które udało nam się zwiedzić podczas tygodniowego objazdu wynajętym samochodem po Armenii, wraz z dokładnymi opisami i wskazówkami. Jako że w sieci brakuje dokładnych materiałów o Armenii, a książkowych przewodników, które posiadają aktualne informacje i wskazówki nie sposób znaleźć – wpis ten jest długi. Armenia to wyjątkowy kraj i jesteśmy pewni, że w ciągu kilku lat przekona się o tym wielu, a wtedy ruszy na szlaki. A tym samym zmieni się podejście do tego kraju i podróży po nim. My wybraliśmy się tutaj w maju 2024 i był to fantastyczny czas, pełen bujnej zieleni, a w wielu miejscach byliśmy całkiem sami. Na końcu tego wpisu znajdziesz mapkę, na której zaznaczyliśmy wszystkie opisane niżej atrakcje Armenii. Wszystkie informacje praktyczne dotyczące zwiedzania Armenii, spisaliśmy w osobnym tekście na blogu. Przekonaj się, co zobaczyć w Armenii! Ruszamy na zwiedzanie!
Garni Temple i wąwóz, kamienne organy
Jednym z najpopularniejszych miejsc wśród turystów przybywających do Armenii i dobrym pomysłem na wypad ze stolicy – Erywania, jest Świątynia w Garni. To miejsce jedyne w swoim rodzaju, które podczas podróży po tym kraju trzeba zobaczyć. Jest to bowiem jedyna pogańska świątynia w całej Armenii, która przetrwała do dzisiaj. Pamiętaj, że wraz z przejściem tego kraju na chrześcijaństwo w IV wieku, absolutna większość pogańskich, niechrześcijańskich świątyń została zniszczona i zniknęła z powierzchni ziemi. Inaczej jednak było z Garni.
Świątynia zbudowana została w stylu klasycznym i przypominać może wiele innych greckich budynków kultu. Ta powstać miała w I/II wieku n.e. i poświęcona miała być bogu Mitrze. Przetrwała jednak dlatego, że wedle innej teorii miała być ona mauzoleum króla Armenii Sohameusa. Po przejściu Armenii na chrześcijaństwo miała stać się ona siedzibą siostry króla Armenii. Warto także pamiętać, że niegdyś istniał tutaj potężny kompleks – prócz świątyni słońca były tutaj także budynki mieszkalne, łaźnia, sala kolumnowa i wiele więcej. Dzisiaj podziwiać można jedynie świątynię, która… jest tak naprawdę rekonstrukcją i wierną kopią oryginału. Ten bowiem uległ zniszczeniu w XVII wieku podczas silnego trzęsienia ziemi. To, co dzisiaj możesz tutaj zobaczyć to sowiecka rekonstrukcja z XX wieku, która zbudowana została z oryginalnych fragmentów dawnej świątyni. Robi jednak naprawdę wrażenie – tak ze względu na kunszt budowniczych, jak i położenie. Leży ona bowiem na skarpie nad potężnym wąwozem rzeki Azat. O poranku wygląda przepięknie, gdy dookoła niej krążą chmury dodając tajemniczości. W maju cały wąwóz i wzgórza dookoła porośnięte były bujną zielenią, która wyglądała pięknie w kontraście do szarości świątyni.
Wstęp do Świątyni w Garni, jako jedno z nielicznych w Armenii miejsc, jest płatny. Wejście możliwe jest w godzinach 10-17, bilet kosztuje 1500 AMD (ok. 15zł). Dojazd z Erywania zajmuje ok. 40-50 minut.
Prócz wizyty w samej świątyni pamiętaj, by w Garni wybrać się także do malowniczego wąwozu rzeki Azat i do tutejszych fascynujących skalnych formacji zwanych skalnymi organami, które przypominają organy. Jest to w pełni naturalny twór, który pokazuje, jak niesamowite rzeźby tworzyć potrafi przyroda. Wstęp w teorii jest płatny – 200 AMD, gdy byliśmy tutaj jednak o poranku ok. 8 rano nikogo nie było w kasach biletowych, a miejsce to jest otwarte przez całą dobę. Niekiedy nad wąwozem można zobaczyć przelatujące balony z turystami o wschodzie słońca – wygląda to magicznie!
Monastyr Geghard – co zobaczyć w Armenii
Jednym z najpiękniejszych klasztorów w całej Armenii i miejscem, które obowiązkowo trzeba zobaczyć podczas zwiedzania tego kraju jest monastyr Geghard. Nie bez powodu został on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To wyjątkowe miejsce i świetny pomysł na wycieczkę z Erywania, bowiem nie dzieli ich zbyt wielka odległość. Dotrzesz tu bez problemu nawet taksówką ze stolicy.
Monastyr Geghard położony jest malowniczo w niesamowitym wąwozie otoczony skałami, urwiskami, a wiosną bujną zielenią. O poranku wiją się tutaj także mgły, które dodają tajemniczości temu wspaniałemu klasztorowi. A jego historia jest naprawdę fascynująca. Założycielem ma być sam Grzegorz Oświeciciel, czyli ten, który odpowiada za chrystianizację całej Armenii początkiem IV wieku n.e. Choć monastyr został splądrowany w IX wieku przez Arabów, po jego odbudowaniu i odkryciu, że znajdują się tutaj relikwie św. Andrzeja i św. Jana oraz fragmenty Arki Noego i Włóczni Przeznaczenia, stał się on ważnym miejscem pielgrzymek i pozostaje nim do dzisiaj. Cały zespół klasztorny swoje początki datuje jeszcze na IV wiek, odbudowany został w XIII wieku. Jest malowniczo wkomponowany w skaliste zbocze, a sam monastyr i grobowce zostały wykute w skale. To sprawia, że Geghard to naprawdę wyjątkowe miejsce, które trzeba odwiedzić.
Po przekroczeniu bramy wejściowej wkroczysz na dziedziniec, gdzie po lewej stronie ujrzysz kościół główny (kathoghike) wzniesiony w 1215 roku. Wybudowano go na planie krzyża, przylegają do niego 2 kamienne kaplice. Wnętrze nie jest oświetlone elektrycznością – światło wpada przez małe okienka, dodatkowo rozświetlane jest świecami zapalanymi przez wiernych w ich intencjach. Tak też wnętrze wykute w ciemnych, grafitowych skałach skąpane w ciemności z delikatnym światłem wygląda mistycznie. Koniecznie zobacz tu także skalny kościółek Awazan, w którym bije źródełko o cudownych właściwościach oraz Kaplicę grobową Proszianów, gdzie pochowano członków lokalnego rodą książęcego. Zwróć także uwagę na piękną kopułę, która przykrywa świątynię i obejdź teren całego klasztoru, wraz z jego górną częścią, do której prowadzą schodki. Najlepiej przyjechać tutaj o poranku, prosto na otwarcie, kiedy jest tutaj wciąż bardzo kameralnie i mistycznie.
Wstęp do Monastyru Geghard jest całkowicie darmowy, możliwy w godzinach 9-18:30, parking kosztuje 200 DRAM. Na parkingu możesz spróbować świeżych, lokalnych wypieków – szczególnie polecamy Ci ormiański chleb pieczony na słodko z serem i rodzynkami w formie wielkiego okręgu – niebo w gębie.
Jezioro Sewan i Klasztor Sevanavank
Największe jezioro Armenii, a także całego Kaukazu, nazywane także armeńskim morzem to właśnie Jezioro Sewan, położone zaledwie 60 km na wschód od stolicy – Erywania. Porównanie do morza nie powinno dziwić, bowiem samo jezioro zajmuje aż 940 kilometrów kwadratowych czyli 1/6 powierzchni Armenii, jest więc naprawdę ogromne. Zdjęcia pokazujące lazurową wodę w lecie i piękne otoczenie jeziora kuszą, by się tutaj wybrać choć na chwilę i zażyć kąpieli. I nic dziwnego, bo miejsce to jest naprawdę piękne. Choć z kąpielami może być różnie, bo jezioro, położone na wysokości 1900 m n.p.m. swoją temperaturą nie zachęca do wejścia nawet w szczycie lata. To jednak nie przeszkadza Ormianom, którzy przez ostatnie lata starają się tutaj rozbudować infrastrukturę turystyczną po to, by sprowadzić tu więcej nie tylko tubylców i mieszkańców stolicy, ale także zagranicznych turystów. Warto jednak spojrzeć na jezioro Sewan z innej perspektywy, by zrozumieć, dlaczego dzisiaj ono, jak i okolice, wyglądają tak, jak właśnie wyglądają.
Najważniejszym i głównym miejscem odwiedzin podczas wizyty nad jeziorem Sewan jest klasztor Sevanavank górujący nad położonym nisko w dole jeziorem. Choć dzisiaj trudno w to uwierzyć, obserwując okolicę zapełniającą się hotelami i infrastrukturą turystyczną, jeszcze kilkadziesiąt lat temu klasztor i tutejsze kościoły leżały na… wyspie. Poziom wody w jeziorze spadł o kilkadziesiąt metrów całkowicie zmieniając oblicze tego miejsca. Dzisiaj do klasztoru prowadzą schody z parkingu położonego na brzegu armeńskiego “morza”. Tutejsze kościoły pochodzą jeszcze z IX wieku i niegdyś służyły jako miejsce izolacji i zadumy dla duchownych z Eczmiadzyna, którzy skalali się grzechem. Odizolowane, odcięte niemal od świata kościoły na wyspach na jeziorze były idealnym miejscem na pokutę.
Dzisiaj klasztor i tutejsze kościoły to przepiękne miejsce, z którego roztacza się malowniczy widok na Jezioro Sewan, góry, stożki dawnych wulkanów. Warto tutaj przyjechać, szczegółnie o złotej godzinie i zachodzie słońca, by podziwiać niezwykły spektakl, jaki zaserwuje tutaj natura. Wstęp do klasztoru jest całkowicie darmowy, a idąc ścieżką dalej wzgórzem klasztornym dotrzesz do pięknego, spokojnego punktu widokowego, z którego podziwiać możesz w spokoju zachód słońca.
Park Narodowy Dilijan, Haghartsin Monastery i Dimats Mountain
Kierując się na północ od Jeziora Sewan warto wybrać się do Parku Narodowego Dilijan, jednego z 4 parków narodowych w Armenii. To piękne, pełne zieleni i spektakularnych widoków miejsce, w którym trzeba się zatopić. Znajdziesz tutaj także lecznicze źródełka, niekiedy w lasach przy drodze są nawet specjalne kraniki, z których możesz napić się wody. Jednym z obowiązkowych miejsc w okolicy miejscowości Dilijan i parku narodowego jest monastyr Haghartsin, do którego bez problemu dotrzesz autem (parking 200AMD). Składa się on z 3 pięknych kościołów budowanych w X-XIII wieku, które są malowniczo położone pośród bujnych drzew i górskich zbocz otaczających to święte miejsce. Najstarszy z nich to kościół św. Grzegorza, prócz niego jest także kościół św. Stefana i kościół św. Marii. Każdy z nich mistyczny, surowy w środku, a światło wpada jedynie przez maleńkie świetliki. Klimatu dodają także zapalane przez wiernych świece. Mieliśmy wielką przyjemność być tutaj świadkiem modlitwy mnicha, który śpiewał po ormiańsku stojąc przodem do ołtarza, a tyłem do wiernych (to charakterystyczne w ormiańskich świątyniach). Wstęp do monastyru jest całkowicie darmowy.
Będąc w tej okolicy i o ile warunki pogodowe pozwalają, a do tego masz auto z napędem 4×4, możesz wybrać się także w Dimats Mountains. To fenomenalne góry porośnięte bujną zielenią, gdzie można wędrować pięknymi zboczami lub… nimi przejechać autem. Bardzo marzyła nam się ta trasa, którą podziwialiśmy na licznych zdjęciach w sieci i chcieliśmy ją przejechać. Niestety po ulewnych deszczach droga dojazdowa przeobraziła się w jedno wielkie bagno i nawet nasze auto z napedem 4×4 nie dało sobie rady już w początkowej fazie podjazdu pod Dimats Mountains. Skończyło się wypychaniem auta, podkładaniem wycieraczek, kamieni. Udało się wydostać, ale byliśmy zmuszeni zawrócić. Skutecznie utwierdziła nas w tej decyzji także burza, która nadeszła niedługo później i zastała nas w drodze powrotnej. Tak czy siak uważamy, że było warto, bo już podjazd pod góry jest niesamowity. A do tego liczne, potężne pastwiska pełne krów, cisza i dzika przyroda.
Dla fanów urbexu i socjalistycznej, ale fantazyjnej architketury ciekawym dodatkiem będą odwiedziny pod Khanjian Villa w Dilijan. Należała niegdyś do jednego z lokalnych socjalistycznych liderów i przyznać trzeba, że jak na tamte czasy to miał rozmach i fantazję. Dzisiaj popadła w ruinę i leży na terenie prywatnym, ale ochroniarz niekiedy pozwala na chwilę podejść pod willę, by ją zobaczyć z bliska. Nie chciał za to żadnej opłaty.
Armaghan – wulkan i jezioro – co zobaczyć w Armenii
A gdyby tak… wyjechać na szczyt nieczynnego wulkanu i położyć się na zielonej trawie wewnątrz krateru? Armenia zachwyca pod względem różnorodności atrakcji i przyrody. Wulkanów także tu nie brakuje. Jednym z nich jest Mount Armaghan położony nieopodal wioski Madina. Zwrócił naszą uwagę już z oddali, gdy podziwialiśmy widoki nad Jeziorem Sewan i wiedzieliśmy, że musimy odkryć go z bliska. Ale informacji w sieci za wiele na jego temat nie było. Ruszyliśmy więc przed siebie i postanowiliśmy, że spróbujemy wyjechać tam autem. Podglądając zdjęcia satelitarne na mapie wyglądało na to, że może się udać.
Droga przez lokalne wioski pełna jest dziur, krów, kóz i progów zwalniających. Nie sposób więc jechać tutaj szybko, a to dopiero początek. Po wyjeździe z wioski Madina powoli zaczyna się szutrowo-kamienisto-błotnista droga prowadząca na sam wierzchołek wulkanu. Ten wznosi się na wysokość 2928m n.p.m., ale w rzeczywistości to ledwie kilkaset metrów ponad sąsiadującą z wulkanem wioską. W maju zieleń, która porastała okolicę i samo zbocze wulkanu była obłędnie piękna, soczysta i rażąca aż w oczy. W lecie ponoć wygląda to zgoła inaczej. Rzeczywiście na sam krater prowadzi szutrowa droga zboczem wulkanu, którą można wjechać na szczyt. Możliwe jest to wyłącznie wysokim autem z napędem 4×4. Już z resztą sama droga pod wulkan jest dość wymagająca przez leżące niekiedy na drodze wielkie głazy. Trzeba być tutaj naprawdę ostrożnym, ale widoki wynagradzają wszystkie trudy.
Powoli docierasz na szczyt wulkanu, w którego kraterze jest malutkie jeziorko. A nad nim, na szczycie wulkanu malutka, ormiańska kapliczka. Choć ta jest stosunkowo nowa, pochodzi już z XXI wieku, jej poprzedniczka była tutaj dużo wcześniej. Świadczą o tym także pojedyncze, stare chaczkary, które leżą u jej stóp. Mount Armaghan to bez dwóch zdań jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie zobaczyliśmy w Armenii. Na dodatek w absolutnej samotności i ciszy. Widoki obłędne, a miejsce po prostu magiczne. Rozbiliśmy sobie tutaj namiot i spędzilibyśmy tutaj noc podziwiając rano wschód słońca. Niestety po zachodzie słońca w oddali nadchodziła potężna burza, która szybko nas przepędziła ze szczytu wulkanu. Po ulewnym deszczu nie bylibyśmy w stanie ani bezpiecznie zjechać z wulkanu, ani nie byłoby bezpiecznym spanie w namiocie na szczycie wulkanu w burzy. Nawet jednak bez spędzenia tutaj nocy, odwiedzenie Armaghan było jednym z najlepszych, czego doświadczyliśmy i z całego serca Ci to polecamy!
Twierdza Smbataberd, gejzer i podziwianie niedźwiedzi
Do twierdzy Smbataberg dotarliśmy niejako przypadkowo, jako że początkowo nie mieliśmy w planie się tutaj wybierać. Jest ona jednak bardzo blisko ciekawego gejzeru i tarasu obserwacyjnego, skąd podziwiać możesz niedźwiedzie, stąd to idealna okazja, by wszystkie 3 miejsca połączyć w jedną wycieczkę. Do twierdzy prowadzi wąska droga szutrowa zboczem góry, niezbędne jest posiadanie auta z napędem 4×4.
Twierdza robi wrażenie – nie tylko za sprawą swojej historii i zabytkowych murów, ale także spektakularnych widoków, które się z niej roztaczają. Nie ma pewności co do tego, kiedy powstała – jedni twierdzą, że może pochodzić jeszcze z V wieku, inni skłaniają się ku IX-XI wiekowi. Najlepiej zachowane są zewnętrzne mury oraz brama wejściowa, w samym wnętrzu fortu dzisiaj nie zachowało się za wiele. Dlatego też niektórzy mogą uważać, że wkraczają na otoczoną murami łąkę. Wejdź jednak do środka i podejdź do najwyższej części fortu. Roztaczają się stąd fenomenalne widoki na okolicę, góry i doliny. To wprost idealne miejsce na piknik! I to w miejscu nie byle jakim, bo twierdza była niegdyś główną siedzibą ormiańskich książąt Sjunik.
Wstęp do Smbataberd jest całkowicie darmowy, pod wejściem znajduje się malutki parking na max 4 auta. Nie jest to miejsce popularne wśród turystów, więc masz dużą szansę, by być tutaj w samotności, ewentualnie spotkasz kilku Ameńczyków.
Nieopodal twierdzy znajduje się także intrygujący gejzer, który jednych zachwyci, dla innych może być rozczarowaniem. Wszystko bowiem zależy od tego, czy akurat traficie na duży wyrzut wody czy też, gdy gejzer bedzie ledwie ciurczył jak z malutkiego kranika. W teorii wyrzuty są co ok. 20 minut, ale spędziliśmy tutaj ponad godzinę i nie doczekaliśmy się spektakularnego obrazka z gejzera. Warto jednak tutaj przyjechać, bo już sama okolica jest bardzo malownicza. Ale uwaga na niedźwiedzie, które lubią się tutaj pojawiać i regularnie wędrują po okolicy – rozmawiaj, śpiewaj, rób hałas. Gejzer znajdziesz tutaj, uwaga na jazdę autem (trzeba 4×4), bo droga nie jest najlepszej jakości, a po deszczach łatwo utknąć w błocie.
Będąc w okolicy warto także wybrać się na Mountain Goat Observation Deck. To malutki taras przy domu armeńskiej rodziny, z którego podziwiać możesz nie tylko malowniczą okolicę, ale także dzikie zwierzęta. Właściciel domu dostał dofinansowanie od WWO na profesjonalne lunety i jest prawdziwym specjalistą w tropieniu niedźwiedzi. Te z resztą często przychodzą do jego ogródka, by najeść się owoców prosto z drzew. Pan jest przeuroczy, z przyjemnością pokazuje zwierzęta ze swojego tarasu, bez żadnej opłaty (wręcz czuje się urażony, gdy ktoś próbuje mu wcisnąć jakieś pieniądze). Mieliśmy wielką przyjemność podziwiać dwa niedźwiedzie wędrujące zboczem góry na wprost tarasu.
Jermuk – miasto i wodospad
Bardzo ciekawa atrakcja Armenii to także miejscowość uzdrowiskowa Jermuk. Położony stosunkowo blisko granicy z Azerbejdżanem był niegdyś jednym z najsłynniejszych kurortów uzdrowiskowych czasów ZSRR. Przybywali tutaj kuracjusze ze wszystkich krajów sowieckich ciesząc się przyjaznym klimatem, pięknymi widokami, ale też nowoczesnym (jak na tamte czasy) budownictwem i udogodnieniami.
Dzisiaj po dawnej świetności pozostały bryły potężnych sanatoriów i hoteli, które w większości dzisiaj świecą pustkami i są opuszczonymi ruinami. Ale ma to swój niepowtarzalny urok, szczególnie dla miłośników urbexu. To jednak nie jedyny powód, dla którego warto odwiedzić Jermuk. To, co najpiękniejsze stworzyła bowiem natura, która zaprasza w swoje progi. Zacznijmy jednak od samego miasta. Jesteśmy pewni, że podróżując po Armenii, wielokrotnie będziesz pić butelkowaną wodę Jermuk. Pochodzi ona właśnie stąd. Możesz z resztą wybrać się w samym sercu miasta do ciekawej Pijalni Wód Mineralnych, w której z kilku kraników płynie tutejsza woda uzdrowiskowa. Spacerując po miasteczku poczujesz się pewnie jak w Polsce w latach 90-tych. Warto spojrzeć do lokali – fryzjerzy, sklepiki spożywcze, sklepy z odzieżą używaną. Nam bardzo przypomina dzieciństwo. Tak jak socjalistyczne bryły budynków, w tym Dom Kultury i Sportu czy wielki opuszczony hotel na zboczu.
To właśnie pod tym wielkim hotelem znajdziesz zachwycający wodospad Jermuk. Możesz do niego dojść pieszo z miasta urokliwą promenadą wzdłuż rzeki Arpa lub podjechać autem na parking nieopodal wodospadu (parking 200AMD, wstęp nad wodospad wolny). Wodospad ma aż 70 metrów wysokości i biorąc pod uwagę, że jest w zasadzie położony w mieście – robi tym większe wrażenie. Możesz tu usiąść na ławce i podziwiać widoki wsłuchując się w szelest spływającej wody, ale także przejść schodkami w górę wodospadu.
Gorące źródła w Jermuk – co zobaczyć w Armenii
Jermuk to jednak także zachwycające gorące źródła, do których nie tak łatwo trafić. Właśnie dlatego w Jermuk natkniecie się na oferowane wycieczki jeepami, które niestety nie należą do tanich, a lokalsi często nie chcą dzielić się dokładną lokalizacją, by nie zabierać sobie zarobku. My jednak chcieliśmy dostać się tam sami i po kilku próbach wreszcie nam się udało. Trud związany jest z tym, że na mapach nie są pokazane drogi, a na miejsce nie ma także żadnej drogi asfaltowej. Potrzebne jest więc wysokie auto z napedem 4×4 (prawdziwym napędem, nie zwykły SUV). Dojedziesz do gospodarstwa TUTAJ i dalej zobaczysz drogę wyjeżdżoną przez auta, po zboczach i niekiedy skałkach. Uwaga, nie wybieraj się tutaj po deszczach, ta droga prowadzi błotem i w razie mokrego podłoża, łatwo się zakopać.
Pod same gorące źródła dojedziesz wyłącznie odpowiednim jeepem z napędem 4×4. My swoje auto z racji głębokiego błota zostawiliśmy ostatecznie tutaj i dalej szliśmy pieszo – ok. 20-30 minut, nie polecamy jechać dalej autem. Uwaga na spotkania z niedźwiedziami, które się ponoć często tutaj pojawiają. Warto więc cały czas ze sobą rozmawiać lub śpiewać – niedźwiedzie wcale nie szukają kontaktu z człowiekiem. Weź także patyk, by idąc przez wyższe trawy pośród drzew przeczesywać je w razie obecności żmiji kaukaskiej. Również się tutaj zdarzają – mieliśmy okazję spotkać właśnie na tej ścieżce. Wędrówka jest łatwa i nie wymaga większej kondycji, a cudownym jej zwieńczeniem są gorące źródła otoczone drzewami, ciszą i z dala od cywilizacji. Na miejscu jest malutka przebieralnia, a poza tym zostajesz tu wyłącznie z naturą. Mieliśmy wielką przyjemność, bo prócz nas nie było tutaj nikogo. Mogliśmy więc cieszyć się kameralną atmosferą i wypocząć. To absolutnie wyjątkowe miejsce!
W Jermuk znajdziesz kilka hoteli, w których możesz spędzić noc. My spędziliśmy noc i poranek w niezwykle malowniczym miejscu przy zbiorniku retencyjnym Kechut, z dala od cywilizacji i dźwięków miasta, aut i ludzi. Spaliśmy na pełnym zieleni cypelku z trzech stron otoczeni wodą, z widokiem na zaporę, pastwisko i krowy kąpiące się w wodzie o poranku i rybaków ruszających z wędką na połowy. Początkowo mieliśmy spać nad gorącymi źródłami, ale z racji znaków informujących o częstej obecności niedźwiedzi w ich okolicy i zasięgnięciu języka u lokalsów, zrezygnowaliśmy. Miejsce naszego noclegu było jednak naprawdę świetne i możemy Ci je polecić – znajdziesz je TUTAJ.
Goris i Khndoresk
Goris i okolica to jedno z najpiękniejszych miejsc w całej Armenii, dlatego bez wątpienia warto się tutaj wybrać. Historia Goris jest bardzo długo, pierwsze ślady osadnictwa pochodzą jeszcze z czasów p.n.e. A tym, z czego słynie miejscowość jest przede wszystkim oryginalne i charakterystyczne, kamienne budownictwo, ale także majestatyczne i nieco złowrogie kamienne piramidy, stożki, które otaczają miasto i zapewniają obłędne wprost widoki. Warto pamiętać, że Goris położone jest zaledwie 10km od granicy z Azerbejdżanem i przez wiele lat okolica ta uznawana była przez rządy różnych państw za niebezpieczne. W rzeczywistości nie ma tutaj dzisiaj czego się obawiać.
Tym, co robi największe wrażenie są wspaniałe góry i stożki otaczające miasto. By zobaczyć je z bliska i podziwiać magiczne widoki, warto wybrać się pod Rural Cemetery (możesz tu także zostawić auto). Stąd wędrując pomiędzy grobami – a te w Armenii są bardzo charakterystyczne udaj się udeptaną ścieżką do góry. Najpiękniej jest tutaj wiosną, gdy zieleń jest tutaj soczysta tak mocno, że aż razi po oczach. Im wyżej pójdziesz, tym piękniejsze widoki bedą na Ciebie czekać. Prócz stożków czy piramid (używane zamiennie) zobaczysz tutaj także liczne wykute w skałach jaskinie. Niegdyś mieszkali tutaj ludzie. To wspaniałe miejsce na wielogodzinne wędrówki i jedno z najbardziej spektakularnych miejsc w całej Armenii. Nie wiemy jak jest tutaj w szczycie lata, ale końcem maja byliśmy tutaj całkiem sami.
Będąc w Goris nie zapomnij także wybrać się do wioski Khndoresk, która znajduje się kilka km od Goris. Auto zostawisz na małym parkingu i dotrzesz do schodów, które doprowadzą Cię w dół. To tutaj wejdziesz na fenomenalny most wiszący, który łączy dwa brzegi wąwozu. Wkroczysz do magicznego świata wykutych w skale jaskiń, które jeszcze w latach 50. XX wieku były zamieszkane przez ludzi. To miejsce jak z bajki, w którym warto się zatopić wędrując udeptanymi ścieżkami. Do dzisiaj niektóre z jaskiń używane są przez lokalsów jako magazyny, m.in. żywności. Zwróć uwagę, że do niektórych, tych na prawo od mostu, doprowadzona jest nawet elektryczność. Dotrzesz także do dawnego monastyru, którego dach porósł już mech, a wnętrze przypomina, że dzisiaj świątynia swoje lata świetności ma już za sobą. Ujrzysz także leżący po drugiej stronie wąwozu cmentarz, na którym pochowano jednego z najważniejszych ormiańskich dowódców wojskowych. Przyznamy, że aż zdziwiliśmy się, że w całej dawnej wiosce byliśmy jedynymi obcokrajowcami, spotkaliśmy kilka armeńskich rodzin, ale atmosfera była bardzo kameralna. Wstęp do wioski i parking są darmowe.
Wings of Tatev
Tatev to jedno z obowiązkowych miejsc podczas podróży po Armenii. Jest tutaj kilka miejsc, które musisz zobaczyć i na pewno nie pożałujesz tej wycieczki. Pierwszym z nich bez wątpienia są słynne Wings of Tatev, czyli kolejka, która zapewnia wspaniałe widoki na okolicę i wąwóz rzeki Worotan. Słynna kolejka została otwarta w 2010 roku i została wpisana do Księgi Rekordów Guinessa jako najdłuższa, jednosekcyjna kolejka na świecie. Zamontowana została pomiędzy Tatev (obok klasztoru) a Halidzor i całkowita długość to niemal 6km! Całą trasę w jedną stronę pokonujesz w wagoniku w ciągu 11 minut, którego maksymalna wysokość nad wąwozem osiąga aż 320m. A podczas podróży podziwiając naprawdę oszałamiające widoki, wysłuchasz także ciekawych opowieści o Wings of Tatev z głośników w wagoniku w języku angielskim.
Przejazd kolejką w obie strony kosztuje 9000 AMD i jest to jedna z niewielu płatnych i dość kosztownych atrakcji w Armenii, ale zdecydowanie warto się nią przejechać. Bilety kupisz na miejscu w kasie i wybierasz przejazdy na konkretne godziny. My przyjechaliśmy rano, na otwarcie, więc nie było żadnych kolejek, ok. godz. 11 widzieliśmy już troszkę więcej ludzi czekających na przejazd.
Monastyr Tatev – atrakcje Armenii
Tatev warto także odwiedzić dla tutejszego zachwycającego Monastyru Tatev, który pochodzi z IX wieku i prawdopodobnie zostanie wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jesteśmy pewni, że w Armenii zobaczysz wiele monastyrów i w pewnym momencie być może będziesz mieć już dość, ale uwierz, że ten jest naprawdę piękny. Nie bez powodu przez wiele lat uznawany był za najważniejszy ośrodek naukowy (działał tu uniwersytet), religijny i sztuki. Był także swego rodzaju twierdzą obronną. Wybudowany został nad urwiskiem i wodospadem (!) i składa się z kilku niesamowicie klimatycznych kościołów. Najważniejszym i najstarszym z nich jest Kościół św. Piotra i Pawła, który ujrzysz od razu po przekroczeniu progu monastyru. Klimat w środku jest niezwykły, bowiem jedyne światło wpada przez malutkie okna, a surowe wnętrza dodatkowo oświetlają świece zapalane przez wiernych. Pamiętaj, by do środka wchodzić odpowiednio ubranym – kobiety obowiązkowo zasłaniają włosy (przy wejściu są chustki, które można pożyczyć), wszyscy muszą mieć także zakryte ramiona i kolana.
Zwróć także uwagę na charakterystyczną, kamienną kolumnę pośrodku dziedzińca, która zwana jest Gawazan. Sposób ułożenia kamieni składających się na kolumnę nie jest przypadkowy. Od wieków służyła ona jako sejsmograf – w razie drgań, kamienie zmieniały swoje położenie w taki sposób, że kolumna przechylała się na bok. W ten sam sposób informowała o nadchodzących wielkich wojskach i tym samym kolejnym zagrożeniu. Nie zapomnij także zatopić się w komnaty tutejszego malutkiego muzeum, w których zobaczysz zabytkowe chaczkary i inne fragmenty dawnego monastyru. Wchodząc do pomieszczeń obok kolumny, ujrzysz także przepiękne widoki na wąwóz rzeki Worotan. Z samego klasztoru nie sposób ujrzeć wodospac, który znajduje się na zboczu, ale zabierzemy Cię także na fantastyczny punkt widokowy, już za chwilkę.
Przed wejściem do monastyru znajdziesz stoiska z armeńskimi pamiątkami, ale także lokalnymi przysmakami. Jeśli spotkasz pana z pysznymi wypiekami, szczególnie orzechowym ciastem – koniecznie spróbuj! Wracaliśmy się, by kupić więcej, było naprawdę wyśmienite! Warto także podjechać autem lub przejść się na punkt widokowy (zaznaczyliśmy na mapce na końcu wpisu), skąd roztacza się malowniczy widok na monastyr, zbocze, na którym stoi oraz wąwóz rzeki otoczony pięknymi górami. Wstęp do Monastyru Tatev jest całkowicie darmowy, pod Wings of Tatev znajdziesz duży parking, na którym możesz zostawić auto oraz toalety publiczne.
Devil’s Bridge i Great Hermitage of Tatev
Jadąc do Wings of Tatev od strony Goris warto zatrzymać się także przy tzw. Devil’s Bridge czyli Diabelskim Moście. To drogowe przecięcie nad rzeką Worotan dużo niżej niż klasztor, gdzie podziwiać możesz piękne formacje skalne, przespacerować się wzdłuż koryta rzeki, a nawet popływać w tutejszych ukrytych przed światem gorących źródełkach. To jednak zależy od tego, kiedy tutaj przybywasz. My, będąc końcem maja, niestety nie mieliśmy szansy zejść niżej, by spacerować wzdłuż koryta. Po zimowych roztopach nurt rzeki był wręcz szalony! Bardzo żałujemy, bo miejsce wyglądało fascynująco.
Z tego samego miejsca (ale także zależy od pory roku!) możesz wybrać się do wspaniałej pustelni – Tatev Anapat. Pierwsze fragmenty tego kompleksu zaczęły powstawać jeszcze w IV wieku! Zobaczysz tutaj także pozostałości dawnej tłoczni oliwy. Dzisiaj miejsce to jest całkowicie opuszczone i pełni rolę pustelni, do której docierają mnisi, którzy chcą kontemplować wiarę w pełnym odosobnieniu.
Do monastyru prowadzi ścieżka wzdłuż rzeki, która wiedzie od drogi przy Devil’s Brige. Wiosną pełna roślinności i setek białych motyli. W pewnym momencie musisz przekroczyć rzekę, by dostać się na drugą stronę, gdzie kryje się monastyr. Niestety końcem maja nurt rzeki był tak wartki, że nie mieliśmy szansy przejść jej i dotrzeć do pustelni. Widzieliśmy więc ją jedynie z góry Klasztoru Tatev i pozostał nam wielki niedosyt…
Wyjeżdżając z Tatev, pamiętaj by jeszcze zatrzymać się na pięknym punkcie widokowym (Old Halidzor Observation Deck), gdzie znajdziesz malutki taras z kapliczką i fenomenalny widok na wąwóz i klasztor Tatev. To właśnie stąd zobaczysz wodospad, który wypływa poniżej monastyru Tatev. Wspaniałe miejsce, do którego nie docierają turyści, a warto!
Zorats Karer (Karahunj) – Armenia atrakcje
Fascynujące miejsce, które będzie wisienką na torcie dla każdego, kto interesuje się historią i megalitami. Zorats Karer, zwane także Karahunj to bardzo ciekawe stanowisko archeologiczne, które do dzisiaj owiane jest tajemnią i nie ma stuprocentowej pewności co do tego, czym to miejsce tak naprawdę było. Druga nazwa oznacza dosłownie “śpiewające kamienie” i nie jest przypadkowa. W kamieniach są tutaj bowiem charakterystyczne otwory, które wydają odgłosy przy silniejszym wietrze. A że całe stanowisko znajduje się na otwartej przestrzeni to o wiatr tutaj nie jest trudno.
Bazaltowe głazy, które ustawione są w charakterystyczne 2 okręgi z kolejnymi, ok. 40 głazami w środku formującymi elipsę intrygują naukowców i archeologów od wielu lat. Stanowisko nazywane jest także “armeńskim Stonehenge”, jak jednak wykazują badania, armeńskie jest starsze od brytyjskiego o niemal 4000 lat! Pochodzić ma bowiem z ok. 5500 roku p.n.e. Zastanawiać mogą też otwory, wygląda jednak na to, że naukowcy znaleźli odpowiedź na pytanie, czemu służyły. Jak się okazuje, Zorats Karer jest prawdopodobnie najstarszym na świecie obserwatorium astronomicznym! Otwory w głazach powstały dokładnie w takich miejscach, by obserwować konkretne gwiazdy, a także wschody i zachody słońca podczas przesilenia i równonocy, a także służyły do obserwacji księżyca. Do dzisiaj miłośnicy astrologii przyjeżdżają tutaj nocą by obserwować niebo przy wykorzystaniu pradawnych głazów i otworów.
Na zwiedzanie Zorats Karer wystarczy około godzina, a wstęp do stanowiska archeologicznego jest płatny – 1500 AMD od osoby. Przy wejściu jest parking, na którym można zostawić swoje auto, dalej zaś idzie się kawałek pieszo, by dotrzeć do tajemniczych kamiennych okręgów. Uwaga, niekiedy spotkać tutaj można żmije kaukaskie, warto więc patrzeć pod nogi, szczególnie w pobliżu głazów.
Shaki Waterfall
Jeden z najpiękniejszych i trzeci co do wysokości wodospad w całej Armenii to właśnie Shaki Waterfall. Jeśli zmierzasz w kierunku południowo-wschodnim koniecznie odwiedź to miejsce chociaż na chwilę. Warto jednak pamiętać, że nie zawsze jest on tak pełen wody, jak na naszych zdjęciach.
Wodospad Shaki ma 18 metrów wysokości i otoczony jest bujną zielenią, skały zaś porastają mchy i paprocie dodając mu egzotycznego klimatu. W sąsiedztwie wybudowano elektrownię wodną, do której przekierowano część wody, która naturalnie zasilała wodospad. Na szczęście jednak władze Armenii postanowiły, że w sezonie turystycznym przez większą część dnia woda ma zasilać głównie wodospad, zapewniając podróżnym piękne widoki, a nawet możliwość kąpieli w obłędnie pięknym miejscu. Najlepiej więc wybrać się tutaj między początkiem maja a końcem września w godzinach 11 do 19, kiedy to przepływa tędy najwięcej wody. My byliśmy przy wodospadzie końcem maja około godziny 18 i, jak widzisz na zdjęciach, wyglądał naprawdę pięknie. Warto zabrać ze sobą strój kąpielowy i zażyć tutaj kąpieli. Pamiętaj jednak, że jest to woda górska, więc kąpiel będzie orzeźwiającą przygodą. Weź także buty do pływania lub sandały, które pomogą Ci przejść po skałkach w wodzie bez ryzyka poślizgnięcia się.
Wodospad znajduje się nieopodal wioski Shaki, prowadzi do niego wąska droga obok elektrowni, na której końcu znajdziesz mały parking i kilka malutkich stanowisk lokalsów z pamiątkami i pysznymi lokalnymi wypiekami. Te drugie warto tutaj spróbować – kosztują grosze, a są naprawdę pyszne. Parking i wstęp w maju 2024 był całkowicie darmowy. Od parkingu wiedzie ścieżka wzdłuż rzeki, której przejście do wodospadu zajmuje ok. 15 minut. Wciąż nie dociera tutaj wielu turystów, dzięki czemu mogliśmy się cieszyć tym miejscem w całkowitej samotności.
Monastyr Noravank – Armenia zabytki
Wydawać by się mogło, że zobaczyłeś już tyle monastyrów, że każdy kolejny będzie już tylko powtórką i nie zrobi większego wrażenia. Nic bardziej mylnego! Monastyr Noravank jest tego najlepszym przykładem. Nie tylko ze względu na swoją historię, ale także wyjątkowe położenie. Tu zobaczysz zupełnie inne kolory i widoki niż wcześniej. Klasztor otoczony jest niesamowitymi, rudymi, wpadającymi niemal w czerwień formacjami skalnymi, wiosną delikatnie porośniętymi zielenią. Odwiedziliśmy to miejsce do południa, więc fotograficznie w najgorszym momencie, a wciąż robiło ogromne wrażenie. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak obłędne kolory muszą być tutaj o złotej godzinie, gdy skały aż płoną dzięki słońcu!
Klasztor Noravank pochodzi z XIII wieku i położony jest na zboczu i składa się z kilku, bogato zdobionych kościołów. Najsłynniejszym z nich jest wyróżniający się Burtelashen (“zbudowany przez księcia Burtela”), w którym znajduje się mauzoleum rodziny księcia na dolnym piętrze, na górze zaś kościół. Świątynia jest niezwykle oryginalna, ściany są bogato zdobione, znajdziesz na nich mnóstwo dekoracji i symboli, które można podziwiać godzinami. We wnętrzu zobaczysz także piękne naścienne malowidła, które też wyróżniają się na tle innych ormiańskich, dość surowych w środku kościołów.
W klasztorze warto także odwiedzić kościół św. Karepeta, św. Stefana, ruiny dawnej akademii. Nie zapomnij także oglądnąć przepięknych chaczkarów, których jest mnóstwo na terenie monastyru. Wielowiekowe, bogato zdobione, zachwycające. Mogłyby nam opowiedzieć nie jedną historię.
Wstęp do klasztoru jest całkowicie darmowy, parking pod klasztorem kosztuje 200AMD. Pamiętaj o odpowiednim stroju – zakryte ramiona i kolana, a kobiety powinny mieć chustkę na głowie, by zakryć włosy. Z naszej strony polecamy odwiedziny w Noravank, a idealnym zwieńczeniem tej wycieczki będzie pobliska Jaskinia Magellana i wizyta w jednej z rodzinnych winnic w Areni.
Areni – dla miłośników winnic
Wioska Areni to coś, co jest szczególnie wyjątkowe dla miłośników wina i enoturystyki. To właśnie tutaj bowiem znajdziesz liczne winnice, w których można degustować szlachetne trunki, spacerować pośród winorośli, podziwiać piękne widoki, ale także wysłuchać fascynujących opowieści tych, którzy od lat zajmują się tworzeniem wina. A historia Areni i win tutaj jest bardzo długa. Nie bez powodu bowiem Ormianie uzurpują sobie prawo do miana pierwszego kraju, który robił wino! Zdania są oczywiście podzielone, ale nie podlega dyskusji fakt, że wykopaliska archeologiczne pozwoliły odkryć wiele przedmiotów z epoki brązu, potężne gliniane dzbany używane do produkcji wina. Znaleziono także ślady ponad 6000 letniej winnicy.
Z naszej strony z serca polecamy wybrać jedną z mniejszychk, rodzinnych winnic, w których będziesz mógł spróbować lokalnego wina, ale także zasiąść do stołu z właścicielami i twórcami tych trunków, wysłuchać ich historii i dowiedzieć się więcej o lokalnych tradycjach. Rzadko mówią oni po angielsku, ale wspólnymi siłami łącząc język ormiański z polskim i rosyjskim będziesz w stanie przeprowadzić naprawdę fascynujące rozmowy. My cudownie wspominamy naszą degustację w Areni Wine Winery, do której przyjechaliśmy prosto z drogi i mieliśmy ogromną przyjemność degustować kilka win w towarzystwie samego właściciela – starszego Ormianina. Do degustacji, która kosztowała naprawdę małe pieniądze (10zł!!!) dostaliśmy także lokalne sery, świeże morwy, pyszne suszone owoce i suszone pomidory. A w ramach degustacji spróbowaliśmy 5 różnych win, w tym także wina z granatu i morwy. Najwspanialsza była jednak atmosfera – kameralna, pełna ciepła i życzliwości. Winnicę opuszczaliśmy wyściskani mocno przez właścicieli i z uśmiechami na twarzy. Bogatsi o piękne wspomnienia.
Magellan Cave – okolice Areni
Będąc w tej okolicy, szczególnie jadąc z Noravank ku Areni i winnicom, nie możesz nie odwiedzieć jednej z tutejszych jaskini. Musisz bowiem wiedzieć, że region ten pełen jest fantastycznych miejsc ukrytych głęboko w skałach. Podczas gdy większość tych, którzy tutaj docierają, wybiera się do jaskini Areni-1 ze względu na to, że jest ona dość szeroka i łatwodostępna (a tym samym możesz spotkać tutaj nawet kolejki!), my wybraliśmy się do mniej znanej i rzadko odwiedzanej Jaskini Magellana, która zrobiła na nas spore wrażenie.
Wybierając się do Magellan Cave, pamiętaj, by ubrać wygodne, sportowe buty, a także coś cieplejszego. W środku jaskini utrzymuje się stała temperatura 14 stopni, bez względu na porę roku. Może być także ślisko ze względu na wodę, która ścieka po ścianach skał. Na wejściu otrzymasz kask, a zwiedzanie możliwe jest wyłącznie podczas wycieczki z lokalnym przewodnikiem w małych grupach. Jest on zawarty w cenę biletu wstępu (jedno z nielicznych, płatnych wejść w Armenii, ale jest tego warte!). Jaskinia ta to piękne stalaktyty, stalagmity, ciekawa gra świateł, a nawet znalezione tutaj wielowiekowe amfory, w których przechowywano niegdyś wino. Regularnie spotkać tu także można liczne nietoperze, które zamieszkują wnętrza. Wybierzesz się także wewnętrznymi, wąskimi korytarzami na taras widokowy wychodzący z jaskini, do którego przejdziesz po intrygującym, wiszącym moście wewnątrz jaskini. Dla nas to miejsce jest fantastyczne, a do tego fakt, że prócz nas nie było tu innych turystów był dodatkowym plusem. Nie dziwi – tutaj niektóre korytarze są naprawdę wąskie (nie nadają się dla osób z klaustrofobią), a także wejście i malutki parking przed jaskinią łatwo jest przeoczyć. Z naszej strony polecamy! Bilet wstępu kosztuje 3000AMD od osoby, wycieczki zaczynają się co 30 minut i trwają 30-35 minut.
Klasztor Chor Wirap
Jedno z najważniejszych miejsc w Armenii z perspektywy jej historii i religii, a z drugiej strony jedno z największych rozczarowań dla nas. Ale dojdziemy do tego za chwilkę. Monastyr Chor Wirap zdecydowanie wygrywa swoim położeniem, które jest wprost magiczne. Położony jest na wzgórzu, a tuż za nim roztacza się fenomenalny widok na świętą górę Ormian – Ararat. To właśnie na tej górze osiąść miała legendarna Arka Noego. Przez wieki leżała na terenie Armenii, jednak wraz ze smutną i bardzo bolesną historią Armenii i jej stosunków z sąsiadującą Turcją w czasie I wojny światowej, Ararat ostatecznie dzisiaj stoi poza granicami Armenii, w Turcji właśnie. A granica od lat pozostaje zamknięta. Dzisiaj jest jednak wspaniałym tłem dla monastyru.
Klasztor jest ważny z perspektywy historii Armenii ze względu na to, że to właśnie tutaj Grzegorz Oświeciciel miał być więzony przez 13 lat przez króla Armenii. I niejako właśnie z tym miejscem wiąże się przyjęcie chrześcijaństwa przez Armenię. Wszystko za sprawą tego, że Grzegorz Oświeciciel miał uzdrowić panującego króla, wyleczyć go z choroby, dzięki czemu ten się nawrócił i uwierzył, podejmując dalej decyzję o przyjęciu wiary chrześcijańskiej jako wiary narodowej Armenii. Jako pierwszy kraj na świecie i ponad 600 lat wcześniej niż Polska. Zwiedzając klasztor można także wejść do lochów, w których więziony był Grzegorz Oświeciciel.
Właśnie dlatego to nie tylko ważne miejsce dla Ormian i pielgrzymów, ale także turystów. Także ze względu na fakt, że Chor Wirap leży blisko Erywania, dzięki czemu świetnie nadaje się na jednodniową wycieczkę ze stolicy – czy to autem, czy taksówką czy marszrutką ze stolicy. Warto wejść do środka, z bliska przyjrzeć się pięknym wnętrzom i poznać historię tego miejsca. Z racji jednak, że to tak popularny kierunek dla wycieczek i pielgrzymów, ludzi jest tutaj naprawdę mnóstwo i mieliśmy odczucia, jakbyśmy znaleźli się na jarmarku, a nie w jednej z najważniejszych świątyni. Już sam parking i podejście pod klasztor usłane straganami niestety burzą atmosferę… I mnóstwo chińszczyzny na stoiskach, gołębie trzymane w klatce, które za opłatą turyści mogą sobie wypuścić itd… Choć widoki są oszałamiające, szczególnie z drogi i pół uprawnych, winnic prowadzących do parkingu pod klasztor. Właśnie tutaj koniecznie zatrzymaj się, by zrobić najpiękniejsze zdjęcia monastyru wraz z górą Ararat (5137m n.p.m.) w tle.