Ho Chi Minh- dawny Sajgon

przez Rudeiczarne Travel Blog

Sajgon to nazwa miasta z czasów Wietnamu Południowego. Po wojnie w Wietnamie i zjednoczeniu części północnej i południowej, Sajgon zmienił nazwę na Ho Chi Minh od nazwiska najsłynniejszego komunisty wietnamskiego, widniejącego na każdym banknocie, którego pomniki i obrazy są dosłownie wszędzie.
Do Sajgonu- wciąż wolimy starą nazwę – dotarliśmy po ok. 4 godzinach jazdy autobusem. Koszt biletu – 7 dolarów. Powiedzenie „nie chwal dnia przed zachodem słońca” naprawdę nam się sprawdziło. Jeszcze przed wyjazdem do Sajgonu, Kostek stwierdził, że mamy wielkie szczęście z pogodą i…ledwo dojechaliśmy do Sajgonu – zaczęło z nieba dosłownie walić żabami. Takiej ulewy dawno nie widzieliśmy. Wietnamczycy są na tyle mili, że przygarnęli nas w biurze pod dach, byśmy przeczekali ulewę, jednak mieliśmy w planie tego dnia jeszcze zaliczyć choć jedno muzeum, które jest oczsywiście do 17, więc mieliśmy 2 godz czasu do zamknięcia. Dlatego też ruszyliśmy opatuleni w peleryny przed siebie, do naszego hostelu.

Co ciekawe, w Wietnamie najdroższe lokale są te, które bezpośrednio sąsiadują z ulicą, dlatego też najczęściej wszystkie budynki od strony ulicy są bardzo wąskie, ale za to bardzo długie. Hostele zaś są zlokalizowane w wąskich uliczkach, nieprzejezdnych dla samochodów, dzięki czemu wynajem lokalu jest tańszy, ale…jego znalezenie przez turystów graniczy z cudem. Błądziliśmy dość długo nim znaleźliśmy nasz hostel i oczywiście zdążyliśmy przemoknąć do suchej nitki. W związku z tym niestety już nie zdążyliśmy tego dnia do żadnego muzeum.

Postanowiliśmy więc zjeść coś w ulicznej „knajpce” na wprost naszego hostelu i jednocześnie przeczekać ulewę. Jedzonko w Wietnamie już zupełnie inne niż w Tajlandii i Kambodży i trzeba przyznać, że dużo lepsze i bardziej wyraziste. Koszt pełnego talerza ryżu, mięsa, warzyw razem z kawą to cały 1,5 dolara. Wracaliśmy tu już na każdy posiłek, bo jedzenie mieli tu wyśmienite!

Gdy tylko przestało padać ruszyliśmy w kierunku Bitex-co, czyli 68-piętrowego szklanego wieżowca z punktem widokowym. Po drodze kilka razy popatrzyliśmy w oczy śmierci, próbując uskutecznić przewodnikowe porady, gdzie pisali, że by przejść przez ulicę należy zamknąć oczy, wejść na drogę i iść przed siebie nie bacząc na tłumy skuterów i aut, które jadą. Przechodzenie przez ulicę w Sajgonie może łatwo doprowadzić do zawału, a przynajmniej śmierci w wyniku potrącenia.

IMG_7722IMG_7723
Dotarliśmy do Bitex-co i na dzień dobry cena biletu na punkt widokowy zlokalizowany na 49 piętrze- 10 dolarów. EEEE nie nie nie, nie będziemy tyle płacić za widoczki. Ale…okazało się, że na 52 piętrze jest bar…czemu by nie spróbować tam wejść i udawać, że będziemy coś pić??? Tak, bardzo polskie podejście, ale udało się. Wjechaliśmy do baru, ceny wszelkich napojów kosmiczne i poza zasięgiem, pocykaliśmy zdjęcia i szczerze mówiąc nikt z obsługi baru nie był zaskoczony naszym wyjściem bez zamawiania. Może jednak nie tylko Polacy tak robią? 🙂

IMG_7739
Dalej ruszyliśmy na deptak, na końcu ktorego jest ratusz i siedziba partii w samym centrum, najdroższe sklepy – Chanel, Dior itd.

IMG_7762
Trzeba przyznać, że centrum Sajgonu jest bardzo zadbane, nowoczesne i ładne. Co prawda wszędzie wiszą propagandowe plakaty i flagi z sierpem i młotem, ale coś za coś.
Po ratuszu czas na pocztę główną w Sajgonie, projektowaną przez słynnego Eiffela, tego samego, który projektował paryską wieżę. To taka pozostałość z czasów francuskiej jurysdykcji i katedra Notre Dame, której zdjęcia nam nie wyszły. Za to przed katedrą z ciekawostek – wielka baza szczurów, które biegają między ludźmi- mniami! 🙂

IMG_7775
Poczta była już zamknięta, na koniec ruszyliśmy jeszcze na bazar, który przy bliższym spotkaniu powiał straszliwą chińszczyzną i oczywiście na każdym kroku próbowali nas naciągnąć – przecież to białasy, a białasy zawsze mają kasę. Zakupy skończyły się na oczekiwaniu aż przestanie lać, bo znowu rozlało się straszliwie. I znowu dotarliśmy do hostelu totalnie przemoczeni.
Na ranek następnego dnia zaplanowaliśmy wizytę w tunelach Cu Chi – czyli tunelach, które Wietnamczycy zaczęli budować jeszcze w czasach francuskiej jurysdykcji, natomiast rozbudowane zostały w czasach wojny wietnamskiej i używane przez Wietnamczyków. Nawet nam się w głowach nie mieściło, że mogą one być tak zaawansowane i niesamowicie rozbudowane. Trzypoziomowe podziemne tunele, z wieloma pułapkami na wypadek wejścia Amerykanów do środka, które prowadziły do ich natychmiastowej śmierci. Dodatkowo, były one tak zamaskowane, że naprawdę ciężko było je zlokalizować.
W tunelach była kuchnia, bunkry, pomieszczenie do opatrywania rannych, sypialnie, jadalnia, WENTYLACJA, dojście do rzeki, które wchodziło POD rzekę.

IMG_7782IMG_7787IMG_7790IMG_7797IMG_7807
Zwiedza się je razem z przewodnikiem, dla wytrwałych wejscie do srodka- przeżycie nie byle jakie. Chłopcy co prawda mieli lekkie problemy z przejściem tunelem, gdyż trzeba cały czas iść w kuckach, do dziś mają zakwasy na nogach 🙂
Dodatkowo- w środku żaby i nietoperze wlatujące prosto w twarz 🙂
Gry wróciliśmy do Sajgonu, przechodząc przez tamtejszy bazar

IMG_7832

IMG_7833

dotarliśmy do Pałacu Niepodległości, gdzie swoją siedzibę miał prezydent Wietnamu Południowego, gdzie też zostało ogłoszone zjednoczenie Wietnamu i kapitulacja południowej części. Sam w sobie pałac robi średnie wrażenie, tak naprawdę najfajniejsza część to bunkry. Co jednak ciekawe – jest on wykorzystywany do dzisiaj – w razie wizyty ważnych osobistości, jest on zamykany dla turystów.

IMG_7835
Ostatnim punktem było Muzeum Zbrodni Wojennych – bardzo ciekawe muzeum, w którym jest zbiór zdjęć z czasów wojny wietnamskiej, pokazujące ameerykańskie zbrodnie na Wietnamczykach. Oczywiście muzeum to nie jest pozbawione propagandy i raczej przedstawia wszystko w sposób stronniczy, jednak cała wystawa jest niewątpliwie warta zobaczenia- chyba najlepsze muzeum, jakie dotąd odwiedziliśmy. Dodatkowo, kilka samolotów amerykańskich, czołgów itd

IMG_7856
Na koniec jeszcze obiadek, obowiązkowo w przydrożnym barze i potem już tylko prysznic w hostelu, bagaże i w drogę do Da Lat – 8 godzin w autobusie, koszt 10 dolarów, miejsca leżące na piętrowych łóżkach w autobusie.

IMG_7867

Kolejny wpis o Da Lat – miejscowości w górach, która baaardzo się nam spodobała już niebawem! 🙂

Sprawdź także

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Ta strona korzysta z plików cookies (tzw. ciasteczka). Możesz zaakceptować pliki cookies albo wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Czy akceptujesz wykorzystywanie plików cookies? Akceptuj Dowiedz się więcej