Izrael, Jerozolima – marzenia się spełniają!
Izrael i Jerozolima od lat były jednym z naszych większych marzeń, do którego realizacji długo dążyliśmy. Z marzeniami jednak, jak wiadomo, różnie bywa. Niestety nie na każde można sobie pozwolić w danym momencie. Ale w końcu się spełniło!
Jak dostaliśmy się do Izraela?
Bilety do Izraela bardzo długo były poza naszym zasięgiem – głównie ze względu na horrendalnie wysokie ceny. Wiedzieliśmy też, że sam bilet to nie wszystko, na miejscu trzeba wydać równie, o ile nie jeszcze więcej. Ostatecznie jednak nasze marzenie, które od lat siedziało nam w głowach udało się kroczek po kroczku zrealizować i udało nam się nabyć naprawdę tanie bilety do Tel Avivu. Bilety kupiliśmy na sierpień, mając świadomość, że temperatura w Izraelu w lecie jest nie do wytrzymania.
Na bilety wydaliśmy ok. 130 zł za bilety Katowice-Tel Aviv-Katowice. Lot trwa niemal 5 godzin, start nieco opóźniony (przy okazji bardzo skrupulatna kontrola bagażu, służba lotniskowa, gdy widzi, że ma się bilet do Izraela, przetrzepuje bagaż bardzo dokładnie). Zarezerwowany mieliśmy hostel w obrębie murów Starego Miasta Jerozolimy, w dzielnicy chrześcijańskiej.
Nocleg w Jerozolimie
Przy okazji hostelu – niech nikt się nie łudzi, że jakimś cudem uda Wam się znaleźć nocleg w hostelu w fajnej lokalizacji i miłej dla portfela cenie. W Izraelu nie jest tanio – za butelkę wody w sklepie płaci się 8 zł, za falafela od 20 zł i to w dzielnicy muzułmańskiej w Jerozolimie, gdzie jest raczej najtaniej. Za nocleg w Jerozolimie zapłaciliśmy jakieś 70 zł od osoby (tak niska cena tylko dlatego, że byliśmy w szczycie najwyższych temperatur). Obecność tzw. muszek pustynnych – wyglądem przypominających mini-komary, nie pozwoliła nam zmrużyć oka przez kolejne 2 noce w Jerozolimie. Warto się przygotować na ich obecność, bo ich ugryzienia trzymały nam się jeszcze długo po powrocie. Co by jednak złego o naszym hostelu nie powiedzieć to jednak na dachu miał wielki taras i wspaniały widok.
A taki widok powitał nas rano, wprost na Bazylikę Grobu Pańskiego – miejsca, które na wyznawcy każdej religii – czy to na chrześcijanach czy Muzułmanach czy Żydach, ateistach, zrobi niesamowite wrażenie, ale o tym później.
Jerozolima
Tutaj kilka słów dla tych, którzy w Jerozolimie nie byli – Stare Miasto podzielone jest na cztery suwerenne części – chrześcijańską, w której jest względny porządek, ale ceny wysokie, żydowską – gdzie jest tak czysto, że aż sterylnie, porządek aż razi, roi się od ortodoksów niezbyt przychylnie patrzących na turystów, ormiańską – która w sierpniu była dość gruntownie remontowana i muzułmańską – wielki misz-masz i ekplozja aromatów.
Stare Miasto
Uliczki Starego Miasta są przepełnione straganami, przez co w ciągu dnia nieco umyka atmosfera historycznego Jerusalem, z drugiej jednak strony ma to swój swoisty urok i charakter. Choć wszędzie jest mnóstwo kiczowatych pamiątek, naciągaczy, trzeba przepychać się wąskimi uliczkami i wchodzić między kolejne stragany by dotrzeć np. pod ścianę płaczu, to jednak teraz po dwóch dniach spędzonych w samej Jerozolimie, czuliśmy się po zamknięciu straganów nieswojo, gdy uliczki stawały się tak puste. Tak wygląda jeszcze niewybudzona ze snu Jerozolima:
Ściana Płaczu
By zaś wejść pod słynną Ścianę Płaczu, należy przejść rutynową kontrolę, cały dobytek dać do prześwietlenia na taśmę, samemu przejść przez bramki. Wejście na plac, gdzie zlokalizowana jest Ściana Płaczu jest absolutnie niemożliwy bez poddania się kontroli. Tak samo jest z resztą w przypadku chęci wejścia na Wzgórze Świątynne (Meczet na Skale, Ali Aksa).
Po poddaniu się kontroli wchodzi się na plac – Mężczyźni mogą wziąć sobie za darmo myckę, które leżą na stoliczkach dookoła placu, można również pożyczyć Torę, kobiety muszą koniecznie mieć przykryte ramiona i kolana – skromny wygląd to podstawa, bez tego kontrolerzy nie wpuszczą. Ściana Płaczu podzielona jest na dwie części – ogrodzona, szeroka, długa lewa strona wraz z wewnętrzną częścią – przeznaczona dla mężczyzn oraz króciutka prawa strona przeznaczona dla kobiet, odgrodzona od mężczyzn wysokim ogrodzeniem. Nie ma możliwości, by dana płeć weszła do sektora przeznaczonego dla płci przeciwnej. Należy okazać tu należyty szacunek i nie przeszkadzać w modlitwie.
Wzgórze Świątynne
Będąc pod Ścianą Płaczu koniecznie należy wejść na Wzgórze Świątynne, gdzie znajduje się Meczet Ali Aksa i Meczet na Skale – wejście po lewej stronie stojąc na wprost Ściany Płaczu nadziemnym drewnianym korytarzem, na końcu podestu kontrola osobista. Wejście na teren Wzgórza Świątynnego tylko pod warunkiem zakrycia ramion, nóg po kostki. Wzgórze Świątynne jest, co tu dużo mówić, po prostu piękne. Meczet Na Skale onieśmiela swoją urodą, zaś widoki ze Wzgórza na przeciwległe zbocze, gdzie znajduje się potężny Cmentarz Żydowski, daje do myślenia.
PS. Wstęp do meczetów dla NIE-muzułmanów zabroniony
Dzielnica żydowska
Tutaj zaś wspomniana sterylna Dzielnica Żydowska, czuliśmy się trochę jak intruzi, choć dwóch Żydów do nas nawet podeszło, co nas mocno zaskoczyło i zastanowiło, ostatecznie okazało się oczywiście, że po kilku zdaniach miłego wstępu, chcieli od nas pieniądze.
Dzielnica muzułmańska
Dzielnica muzułmańska wygląda już nieco inaczej, co nie trudno zauważyć 🙂 Mają jednak pyszne falafele i najtańszy w Jerozolimie sok wyciskany z granatów i pomarańczy – PYCHA! Tutaj jednak tłum i wrzask staje się już nie do wytrzymania.
Opuściliśmy mury Starego Miasta i udaliśmy się autobusem spod bramy damasceńskiej do Palestyny, do Betlejem.
Palestyna – Betlejem
Udało nam się dostać do Palestyny bardzo sprawnie, autobus (4,60 szekla, czyli ok. 5zł), jechaliśmy ok. 40 min. Autobus jednak zatrzymuje się dość daleko od atrakcji turystycznych, konieczne stało się skorzystanie z taksówki (nam udało się zejść do 30zł, ale pewnie można było dorwać dużo taniej) – należy pamiętać, by się mocno targować, w Palestynie to część rutyny.
Jerozolima – Góra Oliwna
Po powrocie do Jerozolimy tym samym środkiem transportu, ruszyliśmy na Górę Oliwną, zahaczając po drodze o Ogród Getsemani (otwarte do godz. 18!!!), podejście na szczyt może nie jest najlżejsze, jednak warte trudów, gdy zobaczy się na wprost siebie Starą Jerozolimę w pełnej okazałości…Widoki zapewne o niebo lepsze o wschodzie słońca, my jednak nie mieliśmy czasu wczołgiwać się tu z samego rana, późnym popołudniem też jest pięknie!
Wieczorem zaś spacer poza granicami Starego Miasta przy zamkniętej dla ruchu samochodowego Yafa Street wieczorem. Zastaliśmy niewyobrażalne tłumy ludzi, policji, huk – nocne życie w pełni.
Bazylika Grobu Pańskiego
Przy okazji warto wspomnieć o Drodze Krzyżowej, czyli trasie, gdzie ona przebiegała setki lat temu. Tablice upamiętniające Drogę Krzyżową są wielokrotnie niezauważalne, umieszczone między straganami w dzielnicy muzułmańskiej, w przydrożnej kapliczce, wmurowane w ścianę domu. Bazylika Grobu Pańskiego – trzeba się sporo nagimnastykować, by znaleźć do niej drogę między straganami. Ścieżka jest słabo oznakowana, droga zaś naprawdę zawiła. Jak się dociera przed samą Bazylikę, od frontu jest tak niepozorna, że ciężko jest się zorientować, że to już TO miejsce. To TU właśnie znajduje się Grób Pański, Golgota, Kamień Namaszczenia i wiele innych. Bazylika robi sama ogromne wrażenie nie tylko ze względu na to, co się w niej znajduje. Jej rozmieszczenie, zawiłość i tysiące korytarzy sprawiają, że ma w sobie coś niesamowitego. Nie jest przesadą stwierdzenie, że łatwo się tu zgubić i należy ją zwiedzać z mapą.
Droga do Morza Martwego
Po zwiedzeniu najważniejszych punktów w Jerozolimie, zabraliśmy swoje rzeczy z hostelu i ruszyliśmy do wypożyczalni aut. Należało pożegnać się z niesamowitą Jerozolimą i ruszyć przez pustynne przestworza w kierunku Morza Martwego. Prócz spotykanych od czasu do czasu plantacji bananów, krajobraz był istnie księżycowy, a temperatura dawała w kość.
Morze Martwe
Dotarliśmy do najniższego punktu ziemi -418 m p.p.m., upał, a woda Morza Martwego zaś nie dawała żadnego orzeźwienia. Nie żartował ten, kto mówił, że nie da się tu pływać – woda cały czas unosi człowieka na powierzchni. Idealne miejsce dla kogoś, kto nie potrafi pływać, pod warunkiem, że jest w stanie znieść ukrop i zaduch 🙂 Kąpiel błotna również zaliczona! Szczerze mówiąc, Morze Martwe nas troszkę rozczarowało… Nie wygląda tak pięknie, jak się spodziewaliśmy, ale oczywiście każdy ma swoje zdanie w temacie.
Dalej podążyliśmy ku Galilei, o czym w następnym poście 🙂
3 komentarze
Marzenia się spełniają. Wspaniała przygoda i bardzo ładne zdjęcia.
Bardzo wyczerpujący wpis. Na mnie Jerozolima zrobiła ogromne wrażenie! Zobaczenie styku trzech wielkich kultur w jednym, w sumie nie tak znowu wielkim mieście było bardzo ciekawym doświadczeniem. Warto skorzystać tam z Couchsurfingu (choć nie jest łatwo znaleźć hosta) – poznanie tego miejsca z perspektywy mieszkańca było na prawdę ciekawe.
Jerozolima jest niesamowitym miastem, mieszanką kulturową, która można chłonąć dniami! Wspaniale, jak zmieniajac uliczki, błądząc zakamarkami wchodzisz do zupelnie innej części i czujesz się jak w innym państwie. Couchsurfing niestety nam wtedy nir wyszedł, bo wszyscy byli juz zajeci, stad wylądowaliśmy w hostelu. Ale następnym razem z przyjemnością zostaniemy na Couchsurfingu, uwielbiamy rozmowy z lokalsami i poznawać ich punkt widzenia ? dziekujemy bardzi za wizytę i komentarz ?