Kolejny raz nadszedł czas na to, by podsumować naszą wyprawę, tym razem tą do Azji. Ponownie sprawiło nam to nie lada problem, bo pewnych etapów wcale nie chce się zamykać. Tak samo było w przypadku zeszłorocznego wyjazdu do Ameryki Południowej. Tu jednak jest nieco łatwiej, gdyż w Azji byliśmy o połowę krócej – 3 tygodnie, podczas gdy w Ameryce Południowej spędziliśmy niemal 6 tygodni – kawał czasu z dala od domu, od bliskich, w zupełnie innym świecie, świecie, który nam się dużo bardziej podobał niż polskie realia.
Faktem jest, że mimo wszystko, Ameryka Południowa zrobiła na nas dużo większe wrażenie niż część Azji, którą zwiedzaliśmy w tym roku. Wynika to głównie z tego, że w Ameryce Południowej obracaliśmy się przede wszystkim pośród cudów natury – rajskie plaże Rio w Brazylii, cudowne wodospady na granicy Brazylii i Argentyny, monumentalne, ośnieżone szczyty Andów, niesamowita pustynia Atacama, pustkowia na wysokości prawie 5 tys. m n.p.m. w Boliwii, w końcu lasy i puszcze w Peru. Ameryka Południowa zachwyca swoją wciąż nieskalaną tłumami turystów naturą i widokami pośród pustki. Mieliśmy szansę w wielu miejscach być zupełnie sami lub tylko w niewielkim gronie.
W Azji zaś to, co widzieliśmy, to przede wszystkim miasta, cywilizacja, tłumy. Tłumy, które po pewnym czasie aż męczą. Huk skuterów i zgiełk przepełnionych ulic, mnóstwa turystów i wszechobecny duszący smog. Walka o przejście z jednego końca jezdni na drugi, kiedy to niejednokrotnie trzeba po prostu zamknąć oczy i iść przed siebie nie bacząc na to, co nas spotka po drodze. Nie było w zasadzie miejsca, gdzie nie byłoby innych turystów. Nawet te rejony, które w przewodnikach uchodziły za pozbawione turystów, w rzeczywistości są nimi przepełnione. Nie chcemy oczywiście w żaden sposób odbierać uroku tej części Azji, którą zobaczyliśmy, bo oczywiście ma to swój urok , wiemy też, że to, co zobaczyliśmy to tylko malutka cząstka ogromnego kontynentu, na którym niewątpliwie znajduje się mnóstwo zapierających dech w piersiach miejsc, które jeszcze kiedyś będziemy chcieli eksplorować. Jednak Azja a Ameryka Południowa to dwa całkowicie odrębne, różne kontynenty. Inne są miasta, inni są ludzie, inne są widoki i atrakcje.
Kolejny raz, tak jak w przypadku podsumowania wyjazdu do Ameryki Południowej, postanowiliśmy usiąść przy winie i wybrać kilka „naj” spośród miejsc, które mieliśmy szansę odwiedzić.
1. PAŃSTWO, KTÓRE ZROBIŁO NA NAS NAJWIĘKSZE WRAŻENIE – KAMBODŻA
Co tu dużo mówić – pomijając niesamowite Angkor Wat, Kambodża różni się nieco od Tajlandii i Wietnamu. Tu ludzie wydają się dużo bardziej uprzejmi, pomimo biedy uśmiechnięci i starający się mimo wszystko cieszyć każdym dniem, który mogą razem przeżywać. Turysta nie jest dla nich okazją do zarobienia dużo większej kasy, tak jak w Wietnamie. Próbując się wdrożyć nieco w historię kraju, szczególnie tą podczas reżimu Czerwonych Khmerów – naród ten naprawdę przeżył swoją tragedię, która przecież jest jednak wciąż dosyć świeżą sprawą, jednak starają się jakoś wybić, a ich uprzejme i ciepłe uśmiechy napawają optymizmem.
2. MIASTO, KTÓRE ZROBIŁO NA NAS NAJWIĘKSZE WRAŻENIE – BANGKOK
Ciężko było dokonać tego wyboru, gdyż widzieliśmy sporo miast i w każdym z nich spodobało nam się co innego. Ważąc jednak plusy i minusy miast wybraliśmy Bangkok. Bangkok, pomimo swojego ogromu (grubo ponad 8 mln ludzi zamieszkałych w mieście), wielkiego gwaru miejskiego oraz wszędzie obecnych tuk-tuków oraz skuterów, posiada także wiele miejsc świątynnych oraz kompleksów kipiących złotem i zdobieniami, które są zresztą bardzo dobrze zachowane i restaurowane na bieżąco. Poza tym tajski masaż stóp na ulicach Bangkoku to coś co bardzo przypadło nam do gustu 🙂
3. NAJDZIWNIEJSZE, CO UDAŁO NAM SIĘ ZJEŚĆ – SKORPION
No może nie nam wszystkim, bo jedli tylko Piotrek, Kamil i Kondzio, jednak jednogłośnie stwierdzili, że nie była to rzecz, której zjedzenie chcieliby powtórzyć. Pancerzyk bardzo wchodził w zęby i był cholernie twardy. Kobieta, która sprzedawała skorpiony na ulicy w Bangkoku oblizywała palce i jadła skorpiona z uśmiechem – trudno stwierdzić, czy to jej ulubione danie, czy też chwyt marketingowy – cóż, o gustach się nie dyskutuje 🙂
4. NAJDZIWNIEJSZE, CO UDAŁO NAM SIĘ WYPIĆ – WÓDKA Z WĘŻEM
Dla nas, Europejczyków, dziwne, w Azji wąż jest przysmakiem. Pija się wódkę, w której zatopiony jest wąż, pija się drinki z wciąż bijącym jeszcze sercem węży, je się mięso węży. Spróbować trzeba, my spróbowaliśmy tylko wódki z wężem podczas jednej z kolacji w Sajgonie. Buteleczkę kupiliśmy na targu w Sajgonie – fakt, trzeba było się ostro targować, bo wiadomo, że dla turysty to nie lada atrakcja, za którą są w stanie wiele zapłacić, a Wietnamczycy o tym dobrze wiedzą. Wódka sama w sobie – bardzo mocna, ostra woń spirytusu, kolor rudawy, smak – dyplomatycznie powiemy – może być.
5. MIEJSCE (POZA MIASTEM), KTÓRE ZROBIŁO NA NAS NAJWIĘKSZE WRAŻENIE – ANGKOR WAT I AYUTTHAYA
To chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem. Angkor Wat, choć po prostu oblegane przez turystów od samego świtu, robi niesamowite wrażenie. Ogrom świątyń z przed wielu wieków, ich idealna konstrukcja, która pozwoliła na to, że świątynie zachowały się w takim stanie do dziś, płaskorzeźby, potężne drzewa i ich korzenie oplatające mury świątyń, dzikość przyrody współżyjącej do dziś ze świątyniami…widoki zapierają dech w piersiach i murów nie chce się opuszczać…
Ayutthaya robi nie mniejsze wrażenie, tym bardziej, że udało nam się nawet być w jednej ze świątyń bez towarzystwa wścibskich turystów. Wszechobecne posągi Buddy i czerwone mury wielowiekowych świątyń otoczone azjatycką roślinnością także uderzają swoim pięknem, a atmosfera jest niepowtarzalna. Polecamy wypożyczenie rowerów i objechanie świątyń na własną rękę!
6. NAJPIĘKNIEJSZA PLAŻA – KOH RONG ISLAND (KAMBODŻA)
Tak naprawdę nie zobaczyliśmy po drodze zbyt wielu plaż, a na pewno znalazłyby się ładniejsze od tych na Koh Rong. Jednak nie plażowanie było naszym celem podczas tej podróży, czas niestety naglił, a chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej w tak krótkim okresie czasu, jakim dysponowaliśmy. Kostek i Bartek dotarli ostatecznie przez dżunglę na drugą stronę wyspy i zobaczyli jeszcze piękniejszą plażę toteż tutaj wrzucamy zdjęcia tak nasze, jak i Kostka z plaż na Koh Rong Island.
7. NAJFAJNIEJSZY ZWIERZ, JAKIEGO SPOTKALIŚMY – NO OCZYWIŚCIE, ŻE MAŁPY !
Nic innego nie mogło tutaj przebić małp, które spotkaliśmy na drodze podczas powrotu z Angkor Wat. Zatrzymaliśmy się na drodze i dosłownie obsiadły nasze rowery. Bezczelnie wyrywały nam jedzenie z rąk, jednak uroku im odmówić nie można. Ciężko było się ich potem pozbyć z naszych rowerów, nie miały za bardzo ochoty zejść z nich, przez co w zasadzie nasz odjazd się nieco opóźnił i tym samym złapała nas ulewa.
8. NAJBARDZIEJ MALOWNICZE WIDOKI PODCZAS PODRÓŻY – HA LONG oraz NINH BINH
Bez dwóch zdań najładniejsze widoki, jakie ukazały się naszym oczom to zatoka Ha Long, a w niej ogromne skały porośnięte lasami, wynurzające się z wody niczym latające wyspy. Mieliśmy okazję podziwiać je o zachodzie i wschodzie słońca, co tylko potęgowało nasz podziw. Jest to oczywiście obowiązkowy punktu podczas pobytu w Wietnamie.
Innym miejscem, które zrobiło na nas wrażenie to widoki w okolicach Ninh Binh, które przemierzaliśmy na skuterach i łódkach. To, co ukazało się naszym oczom było równie zachwycające, co potwierdzają zdjęcia poniżej.
9. NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE – NOWOCZESNY SAJGON (HO CHI MINCH CITY)
Gdybyśmy rozpoczęli zwiedzanie Wietnamu od północy w kierunku południa nasze zaskoczenie byłoby jeszcze większe. Jednak także na samym początku Sajgon zaskoczył nas swoją okazałością i nowoczesnością. Oczywiście obrzeża miasta oraz okolice poza centrum wyglądają nieco gorzej, gdzie widoczna jest bieda oraz wszechobecny brud. Jednak samo centrum to bardzo nowoczesna metropolia z wieloma wieżowcami tętniąca nocnym życiem, z wieloma pięknie zagospodarowanymi skwerami i parkami oraz drogimi restauracjami. Ceny w ścisłym centrum również znacząco wyższe. Tym samym to Sajgon wygląda jakby był stolicą Wietnamu, bo przyznać trzeba, że Hanoi to takie miasto bez większego wyrazu.
10. NAJWYGODNIEJSZY ŚRODEK TRANSPORTU – NOCNE AUTOBUSY Z MIEJSCAMI LEŻĄCYMI i SKUTERY
Jesteśmy już chyba ekspertami jeśli chodzi o nocne autobusy – oszczędza się czas, dzięki temu, że podróżuje się w nocy, pieniądze – zamiast wydawać na nocleg i samolot po prostu spaliśmy w autobusie. Po drodze regularne przystanki na toaletę i jedzonko, kocyki, woda w cenie, czasem też karaluchy (w sumie tylko w autobusie w Kambodży były 🙂 ), ale mimo wszystko wygody odmówić nie można. Czasem dość przerażające widoki, gdy ten piętrowy autobus jedzie nad przepaścią w górach ledwo wyrabiając się na zakrętach, ale te momenty lepiej po prostu przespać 🙂
Skutery z drugiej strony mają jeszcze więcej uroku. Można zatrzymać się w każdym miejscu po drodze, przemierza się zachwycającą wietnamską prowincję, nie ma problemu z zaparkowaniem i wciśnięciem się w niedostępne dla aut i autobusów zakamarki.
To tak w skrócie, gdyż kategorii można mnożyć, dodawać bez końca, lecz my wypisaliśmy, te które najbardziej zapadły nam w głowach. Czas jednak przejść do podsumowania liczb – kilometrów, kosztów, transportu itd. Pewnie nie jedną osobę, która wybiera się w te rejony, koszty interesują. A przyznać trzeba, że Azja wyszła nam taniej niż Ameryka Południowa. Tak naprawdę najwięcej tutaj zapłaciliśmy za lot z Polski do Bangkoku i potem z Hanoi do Polski. Faktem jest, że bilet do Ameryki Południowej udało nam się kupić w bardzo atrakcyjnej cenie – 1002 zł, co się bardzo niewielu udaje (normalnie bilety kosztują od 3,5tys. w górę). Toteż za Azję nieco przepłaciliśmy (od razu widać, że tym razem bilet ogarniał Piotrek 🙂 )- bilety nas obojga razem kosztowały 4567 zł liniami Qatar Airways ( Wawa-Doha-Bangkok i Hanoi-Doha-Wawa). Zatem widać, że bilety do najtańszych nie należały, tym bardziej, że akurat do Azji można wielokrotnie trafić na bardzo okazyjne ceny. Jednak dlaczego kupiliśmy je w takiej cenie nie będziemy tłumaczyć, było to wynikiem wielu decyzji i splotów wydarzeń, które nie są tu istotne 🙂
Prócz tego lotu w Azji mieliśmy wykupiony jeden lot liniami Air Asia – czyli azjatyckimi tanimi liniami z Bangkoku w Tajlandii do Siem Reap w Kambodży. Za lot zapłaciliśmy 235 zł za osobę. Dzięki temu oszczędziliśmy trochę czasu, gdyż transport z Bangkoku do Siem Reap autobusem okazał się być bardzo skomplikowany i przydługi, stąd też wybór padł na samolot.
W przypadku Ameryki Południowej nie były nam potrzebne żadne wizy, gdyż do każdego z odwiedzanych przez nas państw mogliśmy wjechać na 90 dni bez obowiązku posiadania wizy. W przypadku Azji było inaczej – niezbędna była wiza do Kambodży i Wietnamu, do Tajlandii obywatele Polski mogą wjechać bez wizy. Wiza do Kambodży – można wyrobić elektronicznie, wystarczy wypełnić przez Internet wniosek, uiścić opłatę w wysokości 150 zł za osobę, wiza przychodzi mailem. W przypadku wizy do Wietnamu, konieczna jest wizyta w ambasadzie Wietnamu w Warszawie. Tam składa się wniosek o wizę, zdjęcia, uiszcza opłatę w wysokości 250 zł za osobę, zostawić swoje paszporty i przyjechać za mniej więcej tydzień odebrać paszporty z wizami. Nasze paszporty zawiózł Tata Kamila, za co mu bardzo dziękujemy 🙂 odebrał je później Kondzio, każdy wizę grzecznie dostał.
Do tego zabraliśmy ze sobą dolary w gotówce – na nas obojga wzięliśmy ze sobą w dolarach, przeliczając na polską walutę – 3400zł. Ważne, żeby sporą część dolarów wziąć ze sobą w jak najmniejszych nominałach – najlepiej 1 USD, 5 USD. Przydaje się to na miejscu, gdzie nie wydają reszty w USD i chcą brać resztę dla siebie. Za wiele zaś rzeczy, np. Tuk tuka, taksówkę, pamiątki, płaci się w dolarach. Tak więc w Tajlandii i Kambodży płaciliśmy w dolarach, w Wietnamie zaś bardziej opłaca się płacić w lokalnej walucie, toteż wymienialiśmy w kantorze nasze dolary na dongi. Dodatkowo w Wietnamie, gdy skończyła nam się gotówka, wybieraliśmy jeszcze 1968 zł na naszą dwójkę. Ostatecznie, podsumowując wszystkie koszty wraz z biletami lotniczymi, wszelkim transportem, noclegami, wyżywieniem, wstępami do atrakcji turystycznych, wycieczkami itd. Wydaliśmy za naszą dwójkę 11 205 zł, czyli 5602,5 zł na osobę. Odliczając koszty lotów z PL do Azji wychodzi więc 6638 zł na naszą dwójkę, czyli 3319 zł na osobę. Widać więc, że wycieczka do Azji wyszła nam sporo taniej niż ta po Ameryce Południowej. Pamiętajmy jednak, że w Azji byliśmy 3 tygodnie zamiast 6, podróżowaliśmy też w 6 osób, co wielokrotnie obniżało koszty transportu – np. tuk tuki, taksówki, noclegi (np. wynajęcie całego domku w Koh Rong dzielone na 6 osób, a nie na 2). Jednak nie ulega wątpliwości, że Azja jest znacznie tańsza od drugiej półkuli. Same koszty życia tam- wyżywienie, noclegi, pamiątki itd. są dużo tańsze. Za nocleg ani razu nie płaciliśmy więcej niż 7 dolarów za osobę, a 7 dolarów to już było naprawdę dużo. Ceny za nocleg oscylowały raczej wokół 5 dolarów za noc. Za jedzenie płaciliśmy dosłownie kilka złotych mając talerze wypełnione konkretną górą pysznych, azjatyckich, ulicznych przysmaków.
Podsumowując, łącznie z dojazdem z Krakowa do Warszawy oraz z lotami z PL i z drogą powrotną zrobiliśmy 24 970 km, w tym po samej Azji 5 680 km. Zobaczyliśmy mnóstwo ciekawych, zupełnie innych niż w Europie miejsc. Azja okazuje się całkowicie odmienna od europejskich realiów – tak pod względem kulturowym, klimatu, ludzi, trybu życia. Nie ma się jednak, co dziwić, w końcu to druga strona półkuli – inna religia, historia, warunki. Zobaczyliśmy zapierające dech w piersiach świątynie buddyjskie kipiące od złota i wszelkich zdobień, gigantyczne metropolie przytłaczające ilością pojazdów na ulicach i ogromem nowoczesnych wieżowców, przepiękne plaże z krystalicznie czystą wodą, białym piaskiem i wielkimi rozgwiazdami na dnie, wspaniałe pałace królewskie ze wspaniale zachowanymi pamiątkami po monarchach, ale także przerażające więzienia i miejsca pamięci, świadczące o wielkim ludobójstwie w tej części świata, wszechobecne ślady wojny w Wietnamie i wynikające z przedwojennego podziału na Północ i Południe różnice społeczne i w podejściu do życia. Wróciliśmy ponownie pełni fantastycznych wspomnień i bogatsi o zupełnie inne doświadczenia, z nieco odmienionym podejściem do życia. Azja zachwyca w swój szczególny sposób i na pewno będziemy chcieli tam wrócić, by eksplorować kolejne części tego kontynentu, jednak naszym numerem jeden pozostaje wciąż Ameryka Południowa i to tam właśnie chcemy wrócić w pierwszej kolejności.
Tymczasem pozdrawiamy z lodowatej Polski, do której właśnie wróciliśmy z pięknej Portugalii. Już niebawem postaramy się uzupełnić bloga o wpisy z Izraela i Portugalii, także zapraszamy do zaglądania 🙂
Wasi mali podróżnicy – Karolina i Piotrek:)