Istnieje kilka możliwości dostania się do Aguas Calientes, czyli miejscowości zaraz pod Machu Picchu. Najłatwiejszym sposobem, ale też najbardziej kosztownym jest podróż pociągiem z Cuzco do Aguas Calientes ( ok. 80 dolarów w jedną stronę). My postanowiliśmy dostać się busem do miejscowości Hidroelectrica ( ok. 7 h), z której idzie się wzdłuż torów kolejowych i rzeki Urubamba około 8 km przez piękną dżunglę, a nad głowami nieśmiało spogląda co jakiś czas wyłaniające się Machu Picchu. Przejście z Hidroelectrici do Aguas Calientes zajmuje jakieś 2 godziny, a po drodze naprawdę jest co podziwiać.
Z Cuzco wyjechaliśmy około 8 rano, po drodze mijaliśmy kilka innych miejscowości, w których znajdują się inkaskie ruiny. Droga do Hidroelectrici należy do niezwykle malowniczych.
Ostatecznie raczył zaszczycić nas swoja obecnością, dał nam bilety, pokazał, gdzie mamy opłaconą kolację, dał klucze do hostelu i pożegnaliśmy się, mając nadzieję, że więcej go nie zobaczymy. Wzięliśmy prysznic pod lodowata wodą, bo tutaj trudniej o ciepłą wodę (skoro i tak zawsze będą tu przyjeżdżać turyści to po co im ciepła woda, zapłacą bez względu na to czy woda będzie czy nie. Tyczy się to z resztą wszystkiego w hostelach w Aguas Calientes) i ruszyliśmy na kolację, a wraz z nami 6 innych osób, które jechały z nami wcześniej busem. Dalej zaś, „na dobicie” poszliśmy jeszcze sami do knajpki na pisco sour, by „ululać się” do snu, gdyż wcale nam się spać nie chciało, a wstać następnego dnia trzeba przed 4 30. Dlaczego tak wcześnie?
Istnieją 2 sposoby dostania się z Aguas Calientes do Machu Picchu. Jednym sposobem jest dojście tam pieszo stromą ścieżką, które zajmuje jakieś 1,5 h. Drugim sposobem jest przejazd autobusem ( 10 dolarów w jedna stronę, brak zniżek studenckich dla obcokrajowców, po co, niech płacą). Pierwszy autobus rusza o 5 30 (Machu Picchu otwierają o 6) i jedzie jakieś 25-30 minut. Jednak biletu nie można kupić na konkretną godzinę, więc o tym, do którego wsiądziesz autobusu decyduje kolejność. Toteż mniej więcej od 4 30 ustawia się kolejka, która rośnie z minuty na minutę, by dostać się na górę jak najszybciej. My byliśmy o 4 40 i kolejka była już taka, że udało nam się dostać do trzeciego autobusu, a za nami były całe tłumy ludzi. Zdecydowaliśmy się na autobus ze względu na fakt, że kupiliśmy też bilety na Machu Picchu Mountain, na którą trzeba wejść, zejść (w sumie jakieś 3 h, cena wejścia 7 dolarów), a potem mieliśmy jeszcze pieszo wracać do Hidroelectici na busa, który odjeżdżać miał o 15 (obowiązkowa obecność o 14 30), więc stwierdziliśmy, że jeszcze wchodzenie z samego rana z Aguas Calientes pod wejście do Machu Picchu to już byłoby za dużo dla naszych nóg.
Obecnie limit wejść w ciągu dnia do Machu Picchu to 2500 osób, jednak od stycznia przyszłego roku ma zostać ograniczona liczba wejść do 500 osób dziennie i będą mogły zwiedzać tylko przez 3 h. Docelowo jednak archeolodzy dążą do tego, by Machu Picchu zostało całkowicie zamknięte dla turystów ze względu na to, że skała na której stoi Machu Picchu zaczyna się coraz bardziej rozwarstwiać i tym samym samo Machu Picchu powoli niszczeje, w czym ruch turystów nie pomaga. Tak samo wpływ na niszczenie mają ponoć pociągi jeżdżące do Aguas Calientes, które wprowadzają powyższą górę w drgania, tak samo jak autobusy wywożące turystów na górę. Oznacza to jednocześnie, że ceny biletów wstępu, których ilość będzie mocno ograniczona, pójdą odpowiednio w górę, jako swego rodzaju towar luksusowy. Zdaje się więc, że udało nam się tu dotrzeć w ostatniej chwili.
Do Machu Picchu weszliśmy zaraz po 6 i naszym oczom ukazał się widok zapierający dech w piersiach. Opisywać szczegółowo nie trzeba, zdjęcia mówią same za siebie. Nic dziwnego, że ów obiekt został uznany za jeden z siedmiu cudów świata.
Przykładowo-Światynia Słońca- jedyna owalna budowla w całym kompleksie, uważana jest za najdoskonalszą pod względem konstrukcyjnym w całym Machu Picchu. Była ona miejscem składania ofiar oraz obserwatorium astronomicznym. Co jest tutaj takiego doskonałego? Otóż w górnej części ściany w Świątyni Słońca dojrzeć można trapezowate okno wychodzące dokładnie na punkt wschodu słońca podczas letnich i zimowych przesileń.
Lama ziewająca
Na koniec odwiedziliśmy jeszcze inkaski most zwodzony. Trasa wiedzie nad przepaściami oferując niezapomniane widoki na dolinę, jednak sam most nie jest dostępny dziś dla zwiedzających ze względu na to, że kilka lat temu spadł tam turysta w przepaść. Sam most jednak, nawet obserwowany z pewnej odległości, to majstersztyk.
Ostatecznie dotarliśmy 10 minut przed czasem, wsiedliśmy do busa i nawet nie wiemy kiedy zasnęliśmy. Budziło nas tylko co jakiś czas zatrzymanie naszego busa, bo coś mu się działo z paskiem klinowym, a to kierowca stwierdził w połowie drogi, że trzeba umyć busa, ale ogólnie niewiele nas to interesowało. Byliśmy dość dobrze zmęczeni, więc z trudem obudziliśmy się w Cuzco, gdzie trzeba było wyjść z busa i iść do hostelu. A tam szybki prysznic i do spania, bo 1. Byliśmy naprawdę zmęczeni, 2. Następnego dnia rano jedziemy zwiedzać 3 inne świątynie Inków, w tzw. Świętej Dolinie, o której już w następnym wpisie.
Adios!
5 komentarzy
Peru i Machu Picchu to chyba marzenie każdego podróżnika. Mnie czasami nawet śni się po nocach 😀 Ale póki co, to plan na kolejne lata 🙂 Pozdrawiam
Oj jest, to fakt i było naszym ogromnym marzeniem przez lata, które udało się spełnić! Życzymy Ci tego samego, miejsce jest nieziemskie 🙂
Jednym z kolejnych moich wyjazdów ma być Peru. Czy pociąg do Machu Picchu zatrzymuje się w Hidroelectrici, żeby można było do niego wsiąść?
Jeżeli chodzi o pociąg do Machu Picchu (Aguas Calientes) to najlepiej łapać go z Ollantaytambo (dotrzesz tam szybko z Cusco). Jeżeli chodzi o Hidroelectrica to cała idea dojazdu tam (trwa to dobrych pare godzin busem ok. 4-6h z Cusco) jest taka, że z Hidroelectrici idziesz na nogach kilka kilometrów wzdłóż torów (od drugiej strony niż Ollyantaytambo). Trasa zajmuje jakieś 1,5-2h marszu a jest naprawdę malownicza. Przez Hydroeletrice przejeżdza pociąg, ale z tego co widzieliśmy był on chyba tylko dla “tubylców”. Być może zmieniło się to od czasu, kiedy tam byliśmy, ale wydaje nam się, że kilkugodzinna przeprawa do Hidroelectrici ma sens właśnie po to, żeby zrobić sobie malowniczy trekking 🙂
Bardzo Ci zazdroszczę tego Machu Picchu. Wyprawa w te rejony też chodzi mi po głowie, ale na razie muszę ją odłożyć na bok.
P.S. Piękna relacja, a zdjęcia z lamami fantastyczne 😀